Zapach bzu cz-4
Kasia uśmiechnęła się kącikiem ust.
- Może masz rację. Jednak musisz przyznać, że nasi mężowie za sobą nie przepadali. Piotr nie znosił Rafała, wręcz go nienawidził i tak to wyszło. Ale nie obawiaj się, nadrobimy stracony czas. Pamiętasz? Zawsze miałyśmy wspólne tematy i świetnie się rozumiałyśmy – rzekła Kasia, mrużąc oczy. Zawsze tak robiła, gdy była z czegoś bardzo zadowolona. – Wobec tego, do zobaczenia, lecę zrobić moim mężczyznom śniadanie. Przyjdę po ciebie około jedenastej, bądź gotowa. Pójdziemy pospacerować, na opalanie za zimno – rzekła Kasia dość szybko się oddalając.
Renata pomachała ręką, wróciła do sklepu i kupiła kilka drobiazgów, a potem udała się do swojego pokoju, żeby zrobić sobie śniadanie. Jednak, kiedy weszła na górę z radości odechciało jej się jedzenia. Była szczęśliwa, ciesząc się jak dziecko z tego niespodziewanego spotkania. Wszystko wskazuje, że Kasia jest normalna i nie będzie się bała o swojego męża. Iwona miała rację, że kiedyś znajdzie się ktoś, kto poda jej serdeczną dłoń. A może tą serdeczną dłonią, którą z całego serca pragnęła, będzie Kasia? Zamyśliła się. Nie mogła nadal zrozumieć, dlaczego odwrócili się od niej przyjaciele. - Wygląda na to, że za rozpad małżeństwa obwiniają mnie. A może jest w tym trochę racji? – szepnęła sama do siebie. Nagle naszła ją nowa myśl, cóżby zmieniła w swym małżeństwie, gdyby przyszło zaczynać od początku? Ale dobrze wiedziała, że nie zmieniłaby niczego. Przecież jej małżeństwo było szczęśliwe, a życie przy boku ukochanego mężczyzny, było cudowne, jak w Edenie. Jednak miłość nie trwa wiecznie. Wnet skończyło się małżeńskie szczęście, a rajski ogród ukrył się za żywopłotem. Renata powtarza, że to wcale nie była prawdziwa miłość, bo była przepełniona fałszem, kłamstwem i obłudą. Jednak, kiedy jej się weźmie na wspomnienia, wtedy ogarnia ją atak głośnego płaczu. Nie płacze za Rafałem, tak przynajmniej mówi. Płacze tylko nad sobą, że stała się ofiarą tej wielkiej, a zarazem obłudnej miłości. Pomimo że została oszukana, przez człowieka, którego nade wszystko kochała. Jednak nie potrafi nadal zrozumieć, jak mężczyzna jej życia, mógł okazać się tak wielkim draniem. Nagle usłyszała ciężkie stąpanie po schodach oraz donośny głos pani Zofii. – Korytarzem w lewo i ostatnie drzwi na prawo!