Do szuflady...podsumowanie...ciąg dalszy...
Kolejny dzień za nami. Ale dziś okropna pogoda. Wieje tragicznie. Mój karmnik na parapecie się przekręcił a zawartość wywiało.Ja strasznie nie lubię takiej pogody, nie czuję się wtedy dobrze,
Będąc wrażliwą kobietą nie mogę patrzeć jak komuś dzieję się jakakolwiek krzywda. I gdy widziałam jak mój ex chłopak ma podjąć jedną z najgorszych decyzji w swoim życiu -a mianowicie oświadczyć się innej- poczułam ,że bez mojej interwencji się nie obejdzie. Musiałam więc urzyć moich kobiecych atutów.Czyli rzeczowych argumentów, inteligentnej oportej na faktach rozmowie połączonej z dowodami merytorycznymi..... Niestety mimo moich usilnych starań i skomplikowanej dynamiki, poległam w walce o jego serce...
hmm dlaczego tak drastycznie? otóż obiekt moich wysiłków okazał się bardziej uparty jak osioł niż sądziłam..tak , pozostał mi po nim jedynie miś... Ale gdy analizuję owczesną historię dochodzę do wniosku ,że nie bylibyśmy dobrymi kompanami do wspólnego związku. Skąd ta pewność? a raczej przeczucie , albo podejrzenie, mogłabym też powiedzieć, spekulacje? chyba to trafne słowo. On lubi muzykę poważną i disco polo ja tej drugiej nieznoszę...on lubi jezdzić na rolkach ja na rowerze, rożnica poziomów...ja kocham książki on przyczytał w swoim życiu Ferdydurkę...ja lubie komedie romatyczne on...o chyba też...
widzicie ile tego jest? i pewnie byłoby jeszcze więcej. Noc sprzyja refleksją.Faktem jest to ,że niepasowaliśmy do siebie totalnie. Nie ma się co oszukiwać. A tam dalej wieje... nie mam pojęcia jak zasnę...może poczytam, albo obejrzę fim romantyczny...