Zapach bzu cz-4

Autor: annakowalczak
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Skąd tyle siatek? – biadoliła pod nosem.

- Nie wiesz skąd? Przecież to twojej matki zwyczaj, pakować wszystko, co się tylko da do reklamówek i woreczków. Powinnaś się do tego, przez tyle lat przyzwyczaić – odparł ojciec, wyjmując z bagażnika torby z bagażem.

- Panie Andrzeju! Proszę wszystko poustawiać w korytarzu, później się pownosi na górę. I proszę się pospieszyć, bo inaczej przemoknie pan do suchej nitki – dyrygowała pani Zofia okryta płaszczem, po którym spływały strumienie deszczu.

- Spokojna głowa pani Zofio, nic mi nie będzie – rzekł przecierając dłonią mokrą twarz. Jeszcze chwilę mocował się z wiatrem, by zamknąć drzwi, wreszcie zatrzasnął aż zadudniły szyby. – Cholerny wiatr, myślał, że ze mną wygra, ale się przeliczył – zaklął.

Przed wejściem zdjął buty i wylał z nich pokaźny strumień wody. Spojrzał na Renatę: stała zupełnie przemoczona. Z kosmyków mokrych włosów, przyklejonych do czoła, spływała woda zalewając niemal całą twarz. Roześmiał się, chociaż też nie lepiej wyglądał. Spodnie, które miał na sobie, zrobiły się sztywne jak pancerz, a jedwabna, przyklejona do pleców koszula, zaczęła się odbarwiać. Mama wnosząc na górę tacę z herbatą – obrzuciła spojrzeniem męża, potem wzrok przeniosła na córkę – parsknęła śmiechem.

- Wyglądacie, jak nieboskie stworzenia, inaczej mówiąc, jak zmokłe kury. Doprowadźcie się do porządku, inaczej przeziębienie gotowe. Renata ubierz ciepłą bluzę, bo jesteś przemoczona i zziębnięta. A ty Andrzej, okryj się wreszcie szlafrokiem nie paraduj przy kobietach w gaciach – powtarzała jak katarynka.

- Spokojna głowa mamo, nic nam nie będzie. Lepiej zajmij się ciocią Sabiną, żeby się nie rozchorowała – rzekła Renata wycierając się ręcznikiem.

Weszła pani Zofia, niosąc gorącą patelnie przykrytą szklaną pokrywką, spod której wydobywał się kuszący zapach smażonej wątróbki z cebulką.

- Coś gorącego się przyda – rzekła stawiając na stole parujący rarytas.

Ciotka Sabina zajęta nakładaniem na talerze wątróbki nie odzywała się ani jednym słowem. Już po jej minie było widać, że nie tak sobie wyobrażała weekend nad Bałtykiem. Mama też nie miała ochoty na rozmowę, ale próbowała nadrabiać miną i nieźle jej to wychodziło.

Tacie jak zwykle dopisywał humor. Nie przeszkadzał mu zbytnio ulewny deszcz, bębniący o parapet okien ani przeglądające w szybach gałęzie, które pod wpływem silnego wiatru, łamały się trzaskiem i spadały na ziemię. Po kolacji, Renata udała się do wskazanego przez panią Zofię pokoju i zajęła się przeglądaniem koszalińskiej prasy. Mama z tatą oraz ciocią Sabiną pozostali jeszcze na dole.

- Zdałoby się wypić jakiegoś drinka – podsunęła pani Zofia.

Zapanowała cisza. Ojciec wyszedł cicho z pokoju, ale po paru minutach powrócił.

- Wypijemy drinka i zagramy w karty – rzekł stawiając na stole flaszkę wódki.

Ciotka Sabina zarechotała głośnym śmiechem.

- Nikt mi nie uwierzy, że pojechałam nad morze zagrać w karty – odparła chwytając się za talię kart. – W co gramy? Czy już mam rozdać? – pytała z błyskiem w oczach.

- Nie spiesz się Sabina, poczekajmy na panią Zofię. Musimy się jakoś wspólnie zastanowić, w co zagramy, przecież noc jest długa.

Następny dzień, też nie był lepszy od poprzedniego. Chociaż chwilami przestawało padać i miejscami się przejaśniało, to wiatr był jeszcze bardziej porywisty. Renata była już rozpakowana, obstawiona książkami i krzyżówkami, czekała tylko na poprawę pogody. Mama zarządziła, że zaraz po obiedzie, opuszczą Unieście, aby być przed wieczorem w domu. Przed wyjazdem, jak każda matka, upominała córkę, żeby na siebie uważała i codziennie dzwoniła. Ojciec żegnając swoją ukochaną córeczkę – szepnął jej do ucha:

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
annakowalczak
Użytkownik - annakowalczak

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2018-12-26 19:20:59