Zapach bzu cz-4
- Sama nie wiem, co począć. Mam pojechać samotna, jak kołek?
- Skoro nie chcesz jechać samotnie, zabierz ze sobą ciotkę Sabinę. Będzie ci czytać Przewodnik Katolicki na dobranoc i na pewno nie będziesz się nudzić. Tylko w tym przypadku zapomnij o baletach, gdyż na ubaw z tobą na pewno nie pójdzie. Renata lekko się skrzywiła. Iwona mówiła dalej: - Na miłość boską, dziewczyno! Ty nie masz jeszcze trzydziestu lat, całe życie jest przed tobą! Zrozum, na Rafale świat się nie kończy! Nabrała powietrza, a po chwili wypuściła. – Gdy poznasz kogoś nie zwlekaj i postaraj się, żeby swoje poplątane życie ułożyć na nowo – dodała nieco łagodniej.
- Nie Iwona, już nie chcę się z nikim wiązać. Chcę być po prostu sama – odparła rozkładając szeroko ręce.
- A kto się tobie każe wiązać? Zafunduj sobie przyjaciela, a reszta sama przyjdzie.
- Mnie pouczasz, a jak jest z tobą?
- U mnie jest inna sprawa, mały mi bardzo choruje. Sama widzisz, że ganiam ciągle po lekarzach. Bardzo się martwię, podejrzewają padaczkę.
- Nie wiedziałam, że jest tak źle.
- Jest jeszcze gorzej, jak źle. I nie zaznam spokoju, dopóki się wszystko do końca nie wyjaśni.
- Pomóc tobie w czymś? Pamiętaj zawsze możesz na mnie liczyć.
- Nie Renata. Nic mi nie potrzeba, twoja przyjaźń jest dla mnie wystarczająca. I pamiętaj, jeśli kiedykolwiek znajdę się w potrzebie, będziesz pierwszą osobą, którą poproszę o pomoc.
Renata objęła przyjaciółkę za szyję, odgarnęła włosy i pocałowała ją w czoło.
- Trzymaj się Iwona. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Marcin nie wygląda na chore dziecko. Nie wiem, dlaczego miałby mieć padaczkę? – pocieszała.
- To tylko przypuszczenia – odparła Iwona ocierając załzawione oczy.
- Skoro tylko przypuszczenia, to nie powód, żeby się zawczasu zamartwiać.
- Jest powód, dlatego się martwię. Marcin bardzo często zasypia, nawet na stojąco.
- Mów, co chcesz, Iwona. Ja twierdzę, że badania Marcina są skierowane nie w tym kierunku, co trzeba. Jestem pewna, że nie są to sprawy neurologiczne.
Iwona zamrugała oczami i pokiwała głową.
- Może masz rację, już sama nie wiem, co o tym sądzić. Ale nachodzą mi koszmarne myśli i wszystko widzę w czarnych kolorach. Taka już jestem, nic na to nie poradzę – rzekła bezradnym głosem.
- Poproszę mamę, by porozmawia z Radkiem. Wprawdzie nie jest neurologiem, ale ma szerokie kontakty i na pewno potrafi pomóc.
Iwona pokręciła głową.
- Naprawdę nie trzeba, mój były już się wszystkim zajął. W końcu to jego syn.
- To znaczy, że rozmawiacie normalnie?
- Obecnie tak. Po prostu to, co się kiedyś wydarzyło – puściłam w niepamięć.
- Wobec tego jest możliwe, że zdradę Rafała też kiedyś puszczę w zapomnienie?
- Tak. Kapryśny los zabliźnia rany w sercu, rzadko się zdarza, ale też potrafi je do końca wyleczyć. A kiedy się to stanie, wtedy ułożysz sobie życie z innym mężczyzną. Jest również niewykluczone, że następna miłość, będzie jeszcze gorętsza.
- Nie sądzę, to bardzo boli – pokręciła głową.
- Ja też tak samo, kiedyś mówiłam. Ale proszę cie, zakończmy ten temat rozmowy. Obydwie przeszłyśmy swoje, więc, po co do tego wracać?
Po wyjściu Iwony, Renata nie miała już ochoty na sprzątanie szuflad. Ulokowała się wygodnie na sofie i paląc papierosa – rozważała sprawę wyjazdu. - Iwona poniekąd ma rację, powinnam wyjechać. Tylko gdzie? Może do Mielna, jest najbliżej? Wieczorem zadzwoniła do rodziców, że planuje wyjazd nad morze i poprosiła mamę, żeby podzwoniła za wolnym pokojem. Na następny dzień od wczesnego rana już miała wiadomość. Zadzwoniła mama i oznajmiła córce, że znalazła kwaterę w Unieściu, nawet od zaraz. Powiedziała również, że z ojcem doszli do porozumienia, że ją zawiozą na miejsce. Renata nie ukrywała radości. Włączyła muzykę i wtórując płycie – zabrała się do pakowania. Z jednej strony czuła się szczęśliwa, że może wyjechać. Ale z drugiej strony, ogarniał ją strach przed samotnością. Jednak wnet, otrząsnęła się i doszła do wniosku, że lepsza samotność nad morzem, niż niekończące się wizyty ciotki Sabiny lub pełna komarów działka. Po dwóch godzinach, przyjechał ojciec. Wchodząc do mieszkania, ucałował córkę, ale gdy spojrzał na dwie spakowane torby, które pękały w szwach – parsknął śmiechem.