Za późno na szczęście cz-2
Ale gdy tylko przekroczyła progi syna, wszelkie obawy się ulotniły, prędzej niż się tego spodziewała.
- Ty jeszcze nieogolony? Co się z tobą dzieje Wiktorze, nie znam cię z tej strony? Jak tylko pamięcią sięgnąć, zawsze byłeś pedantem. Czyżby cię dosięgała starość? – spytała żartobliwie. Popatrzyła na boki. – Nie słyszę Emilki, to dla niej niepodobne, by nie wyszła przywitać babci.
- Emilka wiedziała, że przyjdziesz, więc wyszła kupić lody.
- Nawet dobrze się składa, że wyszła, bo ja do ciebie mam sprawę – powiedziała całkiem poważnie.
Wiktor znał dobrze matczyne spojrzenie i wiedział, że chodzi o jakąś konkretną sprawę.
- Czy moja córka ma z tym coś wspólnego? – spytał, udając zakłopotanie.
- Między innymi. Spojrzała synowi prosto w oczy, była mało, co niższa od niego. - Posłuchaj Wiktorze, musisz powiedzieć Emilce, że nie jesteś jej ojcem. Zrozum, byłoby źle, gdyby dowiedziała się od innych.
Wiktor przez chwilę stał, jakby porażony piorunem.
- Mamo, przez te wszystkie lata wiedziałaś? Kto ci w ogóle powiedział, że Emilka nie jest moją córką? – wyjąkał wreszcie.
- Sandra, krótko przed śmiercią wyznała prawdę.
- Podziwiam cię mamo, że potrafiłaś dochować tajemnicy. Ale dzisiaj mnie zaskoczyłaś, nie wiem, co mam odpowiedzieć?
- Nie dziwi mnie to zbytnio, mamy zbliżone charaktery: też było mi ciężko poruszyć ten temat. Zaręczam cię, nigdy bym o tym nie wspomniała, gdybym przed paroma dniami, przy grobie Sandry nie spotkałam obcego mężczyznę. Moje serce nabrało podejrzeń, gdy następnego dnia, na nagrobkowej płycie ktoś położył długą, czerwoną różę i zapalił znicz. Muszę przyznać, bardzo mnie to zaniepokoiło – powiedziała spokojnie.
- Posłuchaj mamo. Emilka jest moją córką i twoją wnuczką. Przysięgam, nigdy jej nie wyznam, że nie jestem biologicznym ojcem. Ja pierwszy trzymałem ją w swoich dłoniach, dałem jej nazwisko i swoją grupę krwi. Gdy jej życie wahało się, jak wahadełko. Modliłem się, aby Pan Bóg pozwolił jej żyć. Nie jestem w stanie zliczyć nieprzespanych nocy, kiedy godzinami nosiłem ją na rękach, spacerując wte i wewte po pokoju. Musisz przyznać, pierwsze dni były bardzo trudne. Ujął chłodne dłonie matki, i ciepło się uśmiechnął: – Nie martw się mamo i nie zaprzątaj swojego umysłu czarnymi myślami. Gdyby coś nieprzewidzianego miało się wydarzyć: co nie sądzę. Zaręczam cię – wybrnę z każdej sytuacji. Teraz idę wziąć kąpiel i usunąć z twarzy zarost. Ty natomiast, nie miej tak żałobnej miny, tylko powitaj wnuczkę z uśmiechem na ustach. Przecież wiem, nie widziałaś jej jeden dzień, a już za nią zatęskniłaś. Pościł do matki oko i zniknął za drzwiami łazienki.