Za późno na szczęście cz-1
Dzisiaj po upływie kilku lat, mało, kto pamięta Sandrę i co się naprawdę wydarzyło pomiędzy nią a Kamilem. Kamil twierdzi, że Sandra zniszczyła ich wspólne życie, ale prawda była zupełnie inna:
Sandra z Kamilem znali się od bardzo dawna. Mieszkali po sąsiedzku, chodzili do jednej szkoły, wyjeżdżali wspólnie na harcerskie obozy. Kamil o całe trzy lata starszy od Sandry, chętnie pomagał jej w lekcjach, szczególnie w matematyce, po prostu traktował ją jak młodszą siostrę. Po ukończeniu szkoły podstawowej Kamil poszedł w swoją stronę i kontakt się urwał. Poza tym matka Sandry kupiła trzypokojowe mieszkanie i wyprowadziła się wraz córką do innej dzielnicy. Po kilku latach, tak się złożyło, że ich matki znalazły się w szpitalu, na jednym oddziale i nawet na jednej sali; obie miały operowany woreczek żółciowy. I znowuż los postawił tych dwoje już dojrzałych ludzi na wspólnej drodze. Kamil po magisterce, Sandra ukończyła policealne studium medyczne i podjęła pracę pielęgniarki, właśnie w tym szpitalu. Ich wspólnym pytaniem było: czy któreś z nich, już zdążyło sobie poukładać życie? Okazało się, że żadne. Od tej chwili zaczęły się spotkania, wspólne spacery i zaiskrzyła także miłość. Nie potrafili żyć bez siebie, snuli plany na przyszłość. Obydwie matki patrzyły na nich przychylnym okiem i wróżyły im cudowne życie, w którym nie zabraknie szczęścia i miłości. Wkrótce, matka Sandry wyszła ponownie za mąż i wyjechała do Niemiec. Przedtem jednak, by nie było kłopotu, przepisała na córkę mieszkanie. Teraz już nic nie stało na przeszkodzie, żeby dwoje kochających się ludzi wspólnie nie zamieszkało. Kamil wprowadził się do Sandry, prawie zaraz, jak tylko jej matka za sobą zamknęła drzwi. Jednak na samym wstępie, postawił ukochanej ultimatum: żadnych dzieci. Sandra zaakceptowała jego żądania, też nie była gotowa na macierzyństwo. Nigdy się nie kłócili, prawdę mówiąc, byli tak zajęci napływem zajęć, że na kłótnie brakowało czasu. Kamil myślał o obronie pracy doktorskiej, do której się starannie przygotowywał, Sandra każdą wolną chwilę spędzała na szkicowaniu. Szkicowała wszystko, na czym zawiesiła swój sokoli wzrok, z każdego przedmiotu potrafiła wykrzesać piękno. W szpitalu nie było lekarza, który nie dostałby od niej swojej karykatury. Będąc z Kamilem na kolacji, na serwetce szkicowała karykaturę kelnera, a gdy wychodzili, wkładała pod talerz. Po prostu lubiła, tego typu zajęcie. Nie znosiła kuchni, przebywała w niej tylko z przymusu. Kamil natomiast, raz po raz coś przyrządził, i chociaż usta wykrzywiały się od ostrych przypraw, nigdy go nie krytykowała. Dwukrotnie jej się oświadczył. Może dlatego, że jego matka naciskała? Sandra jednak nie kwapiła się do zawarcia małżeństwa, wolała luźny związek. Pomimo że Kamil powtarzał, jak bardzo ją kocha. Ona była pewna, że nie jest to miłość, która wróży prawdziwe szczęście; tym bardziej, że od samego początku spali w oddzielnych pokojach. Kiedy Kamil ją pytał, dlaczego tak musi być? odpowiadała bez zająknięcia, że on za bardzo chrapie, ona zaś chce się wyspać. W końcu Kamil przyzwyczaił się do wygodnego spania i przestał nalegać, by ukochana dzieliła z nim sypialnię. Wakacje też spędzali każde z osobna. Kamil uwielbiał łazikowanie po górskich szlakach, natomiast Sandra, leżenie plackiem na plaży. Ale kiedy urlop dobiegł końca, wracali do codzienności i cieszyli się każdą wspólnie spędzoną chwilą. Jednak tak było do czasu, bo wszystko, co nas otacza; ma swój początek i koniec. Pewnego poranka, Sandra źle się poczuła. Wymiotowała, gorzej niż po porządnym przepiciu. Strasznie się pociła, a w głowie jej się kręciło, jakby dopiero zeszła z karuzeli. Gdy dotarła do szpitala, ze swoich dolegliwości, zwierzyła się koleżance. Przyjaciółka, pielęgniarka z wieloletnim doświadczeniem, natychmiast się zorientowała, jaka jest przyczyna złego samopoczucia. Poleciła, żeby Sandra udała się na oddział ginekologiczny i zrobiła test ciążowy. Po godzinie, było już wiadomo. Krótko mówiąc, była w ciąży.