Za późno na szczęście cz-1
Minął miesiąc, Kamil ani razu nie zadzwonił. Sandra, chociaż jeszcze nie zaliczyła lekarza, na dobre oswoiła się z ciążą. Stwierdziła, że w jej otoczeniu jest dość dużo samotnych matek i jakoś sobie radzą. Wobec tego, dlaczego ona miałaby stanowić wyjątek? Jeśli zaś chodzi o alimenty, na pewno się Kamil od nich nie wykręci. Do swojej mamy nie będzie dzwonić, po co ją denerwować. W najbliższych dniach będzie miała urlop, wtedy ze spokojem pójdzie do lekarza. Wyniki badań przeprowadzi u siebie w szpitalu, jednak lekarza wolała z poza szpitala. Kiedy się już upora z zaległymi sprawami, może wtedy, chociaż na tydzień pojedzie do Niemiec i opowie mamie, jak postąpił człowiek, który w jej oczach zbierał same plusy. W obecnej chwili powinna o siebie zadbać, a przede wszystkim lepiej się odżywiać: przez ten miesiąc bardzo zeszczuplała.
Po paru dniach, wychodziła właśnie z PKO, zagrodził jej drogę mężczyzna. Obrzuciła go piorunującym spojrzenie, nie miało jej się na żarty. Ale kiedy się do niej przyjaźnie uśmiechnął: zaniemówiła. Mężczyzna widząc jej zażenowanie – roześmiał się szeroko i spytał:
- Naprawdę, Sandro mnie nie poznajesz?
- Zmieniłeś się Wiktorze, ale twój charakterystyczny uśmiech pozostał ten sam. Powiedz mi, kiedy ostatni raz ze sobą rozmawialiśmy?
- Nie chcę kłamać, jednak upłynęło trochę czasu. Ale muszę przyznać, że jesteś jeszcze ładniejsza niż byłaś.
- Dobrze, dobrze. Zostaw te komplementy, raczej powiedz, co u ciebie ciekawego. Tyle się zdążyłam dowiedzieć, że jesteś lekarzem, jednak nie wiem, jaką zrobiłeś specjalizację.
- Powiem, ale jest jeden warunek, umówisz się na wizytę.
- Wiesz, nie przepadam za lekarzami, mam ich dość, na co dzień. Jestem pigułą.
- Jednak nie zmieniłaś zamiłowania?
- Nie potrafiłam się oprzeć, już od dziecka marzyłam, żeby zostać pielęgniarką.
- Ja jestem ginekologiem.
Sandra głośno się roześmiała, aż dołeczki na policzkach jeszcze bardziej się pogłębiły. Gdy się nieco uspokoiła, chwyciła go za rękę i odezwała się całkiem poważnie:
- Na pewno odwiedzę twój gabinet, nawet nie jeden raz. Jestem w ciąży i rozglądam się za lekarzem.
- Mam rozumieć, że wyszłaś za mąż?
- Nie, nie wyszłam. Zanosi się, że będę samotną matką. Ale nie chcę o tym mówić, przynajmniej nie dzisiaj.
Wyjął z portfela wizytówkę.
- Jeśli będziesz gotowa na wizytę, zadzwoń obojętnie, na który numer. Jednak najprędzej zastaniesz mnie w przychodni. Ty mieszkasz tam, gdzie kiedyś? Kiwnęła głową. – Mogę cię odwiedzić, jeśli nie masz nic przeciwko temu – zagadnął.
- Lubię cię bardzo, ale wolę żebyś mnie nie odwiedzał – odpowiedziała wprost.
- Rozumiem – kiwnął głową.
Sandra znała Wiktora od bardzo dawna, nawet nie pamięta gdzie się poznali. Ale jest możliwe, że w dyskotece. Lubiła go, widziała w nim oddanego przyjaciela, jednak nie wyobrażała go sobie, jako swojego chłopaka. Był niskiego wzrostu, a ona gustowała w wysokich mężczyznach o szerokich barach. Poza tym, był jedynakiem i robił wrażenie mami synka. Ale to było kiedyś, dawno temu. Dzisiaj z chwilą, gdy go ujrzała, zawładnęła nią jeszcze większa sympatia, niż dawniej: a serce wypełniło ogromne zaufanie. Jednak, kiedy po tygodniu, opuszczała jego gabinet, była zawiedziona. Po prostu nie potraktował jej po przyjacielsku, tylko jak nieodpowiedzialną pacjentkę. Nie uśmiechał się, a na zadawane pytania, żądał szczegółowych odpowiedzi. Nawet, gdy wręczał jej skierowania do badań, był spięty i milczący. A może zauważył, że miała, swego czasu, założoną spirale, aby uniknąć ciąży? Ktoś kiedyś mówił, że jedni lekarze chętnie ją zakładają, ale są też tacy, którzy są temu przeciwni. W każdym bądź razie, jest umówiona za dwa tygodnie, może wtedy dopisze mu lepszy humor i będzie nieco milszy – pocieszyła się w myślach.