WYZNANIE. Monodram.

Autor: wolfhorse
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

 

Długo, w ciszy, zbiera się w sobie, nim zacznie.

 

Nim zostałam gwiazdą, zaczynałam od trzech gwiazdek na plakacie zamiast nazwiska. Jako szesnastolatka ze szkoły baletowej przy Teatrze Wielkim, dostałam wielką szansę otwierania drugiego w wolnej dopiero co Polsce, programu kabaretu SFINKS, tańcem kowbojskim. Jaki tam ze mnie był kowboj – ot małe pokurcze śmieszne w swych zawadiackich podskokach. Nic to. Skąpe brawa, które dostałam brzmiały w mych uszach, jak niemilknące owacje. Kiedy po przedstawieniu pytałam Karola Hanusza swego protektora (on to raczej był za chłopcami – żeby nie było, że coś tam), czy będzie mi dane wystąpić nie tylko jako tancerka, ale jako artystka, on, mój pierwszy teatralny autorytet, stwierdził: „Wszystko na świecie jest możliwe, maleńka.” A po chwili dodał: „Tylko widzisz – z nazwiskiem Pietruszyńska. to daleko nie zajedziesz.” I już wkrótce, tak jak z Gustawa narodził się Konrad, tak z Marysi Pietruszyńskiej przemieniłam się w Annę Ordon, a później jeszcze w Hankę Ordonównę artystkę scen kabaretowych. Mój kochany, choć surowy ojciec, prosty warszawiak, kolejarz, nie był tą przemianą zachwycony, więcej, potępiał to. Dla niego i jego środowiska artystka kabaretowa nie wiele wyżej stała od zwyczajnej kokoty. Nie rozumiałam cię wtedy tato. I ty mnie nie rozumiałeś. Po latach mówię, może po części miałeś i rację, ale może taki, artystyczny, pisany mi był los…

Jakże przedziwnie to życie się toczy. Mojego właśnie zamknęło się koło. Zaczynałam swą wielka artystyczną przygodę podczas wojny i kończę ją na wojnie, wśród żołnierzy.

 

Uśmiecha się i nuci

 

Lanca do boju szabla w dłoń

Bolszewika goń, goń, goń!

Lanca do boju szabla w dłoń

Bolszewika goń, goń, goń!

 

Zaczyna się śmiać

 

Boże, kiedy to było. Rok dwudziesty, wojna z bolszewikami. Pojechaliśmy całym zespołem Mirażu bawić piosenkami naszych dzielnych żołnierzy w Zamościu. I tam właśnie ja, osiemnastoletnia smarkula, po raz pierwszy poczułam się gwiazdą. Ci wspaniali mężczyźni w ich pięknych mundurach! I ta ich szarmancka adoracja. Dowódca brygady piechoty, pułkownik Tessaro z dowódcą brygady artylerii pułkownik Boldem, gdy podczas bankietu, po występach, mocno już nam wino wszystkim szumiało w głowach, o mało nie skoczyli sobie do oczu spierając się o to w czyjej brygadzie mam wystąpić, i w którym uczestniczyć bankiecie.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
wolfhorse
Użytkownik - wolfhorse

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2018-06-01 12:41:34