WYZNANIE. Monodram.
Bolą ręce, bolą ślipie,
Ledwie się już w końcu zipie,
Głupiejesz jak pień.
Lecz gdy wieczorem wracam z fabryki,
Zakręcam grzywkę, wdziewam trzewiki,
I wtedy idę sobie do kina,
I patrzę, patrzę na Możuchina.
I zawsze wtedy już nie wiem prawie,
Czy to jest we śnie, czy też na jawie.
Jak by się żyło wtedy wspaniale,
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora