WYZNANIE. Monodram.
A serce robi to co samo chce.
Trudno, gdy człowiek zakochany,
To chodzi jak pijany
I wszędzie widzi jedną postać drogą cudną.
Trudno, gdy przyjdzie ta tęsknota
I serce Ci omota,
To nie poradzisz nic.
W dzień ją masz na tarczy słońca,
W nocy widzisz ją wśród gwiazd.
Patrzyłbyś i patrzyłbyś bez końca
W jej twarzyczkę taką jasną,
Taką piękną, taką cudną.
Trudno to jest miłości siła,
Że jak Cię raz chwyciła,
To nie poradzisz nic.
Trudno to jest miłości siła,
Że jak Cię raz chwyciła,
To nie poradzisz nic.
Marzenie się spełniło. Jarosy mnie kochał! Został w Warszawie! Podpisał kontrakt z Qui pro Quo! Zamieszkaliśmy razem. Byliśmy małżeństwem!. No, może nie do końca formalnym, ale jednak... On miał żonę i dwójkę dzieci na Węgrzech. Kochał je bardzo, więc nie chciał rozwodu. Nie wymagałam tego. Jeśli ludzie się kochają, żadna przysięga, żaden dokument tego nie zmieni, jeśli nie, to... No właśnie.
Pierwszy raz byłam szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Miałam wspaniałego mężczyznę i mistrza zarazem. Surowego, wymagającego nauczyciela. Nauczyciela, nie protektora, który swej kochance załatwia karierę. Mimo że mój Fryderyk miał znaczący wpływ na repertuar, nic nie dostawałam po protekcji. Na każdy swój numer musiałam ciężko zapracować. Ale dlatego właśnie, każdy mój występ stawał się prawdziwym, docenianym przez publiczność sukcesem. „Interpretacja, Hanecko, to jest najwazniejse, interpretacja” powtarzał mi mój Fryderyk ucząc, jak wydobywać wszystkie najgłębsze treści z monologu, czy piosenki. A nawet nadawać im nowe, własne, tak, by nawet zupełnie nieudane utwory, brzmiały, jeśli nie ciekawie, to przynajmniej zabawnie. A kiedy pojawiał się tekst wyśmienitego poety, to wzruszał nie tylko publiczność, ale i mnie.