Wyprawa Alkonautów
-Co z nim?
-Kurwa nie widać kurwa?
-Pelek, wkraczamy na parkiet? –Skryba już czuł działanie ambrozji, w innym wypadku z
pewnością nie rzuciłby tak odważnej propozycji.
-To nie jest głupi pomysł.
-Onegdaj azaliż ideę tę za słuszną obrać trzeba! –wtrącił się Liliput
Panda,
Pelek, Skryba i Liliput udali się uprawić tanietz. Szybki został z Dziadem.
Wonia z Maćkiem mieli zamiar wkroczyć na parkiet nieco później.
Muzyka grała. Na dęsflorze było gęsto. Jak można było się spodziewać, nasi bohaterowie
byli zbyt nieśmiali by zacząć tańczyć z kimkolwiek innym niż ze sobą nawzajem.
Pierwszy wybił się Liliput – poszedł tańczyć na rurę. Salę opanowała doskonale
znana melodia: „W aucie”. Dziadu, będąc nieopisanym fanem tego kawałka, mimo
zgonu wpadł na parkiet z impetem i od razu zaczął podbijać do losowych
dziewcząt mając na uwadze zakład, którego nie chciał przegrać. Skryba kątem oka
dojrzał znajomą sylwetkę uroczej istoty, którą widział stojąc pod zegarem.
Odważnie ruszył, co było do niego niepodobne. Za nim oczywiście ruszył Panda,
który swojego mentora nie opuszczał na krok, nawet w czasie tańca. Skryba
podbił do owej istoty o niebagatelnej urodzie. Zaczął się bujać w jej okolicach,
bo był zbyt nieśmiały żeby po prostu podejść i bezpardonowo uskuteczniać tarło
tak jak większość obecnych na imprezie. Już po chwili wszelkie nadzieje Skryby
prysły niczym mydlana bańka. Niepozorny Maciek po prostu podszedł i zrobił to,
na co Skryba odważyć się nie mógł – porwał dziewczę do tańca. Przy Maćku nie
miał szans, jego nieziemska muskulatura(kaloryfer!), ponętny zarost i
hipnotyzująca bajera sprawiały, że Skryba był na straconej pozycji. Zrezygnowany,
wrócił do swoich towarzyszy. Udali się na kanapę w celu ochłonięcia. Nie
znaleźli tam Woni ani Szybkiego. Nie przejmując się tym, po prostu siedzieli i
obcinali wzrokiem przewijające się towarzystwo. Minęło kilkanaście minut.
Skryba zaniepokoił się, gdy przypomniał sobie, że Dziadu jeszcze przed chwilą
był cieniem człowieka. Nie wierzył w cudowne wskrzeszenie. Ruszył na parkiet
poszukać Dziada. Nie było go tam. Nie było go też na żadnej sofie. „Może jest w
toalecie” – pomyślał. Ruszył do toalety. Minął umywalki, na których leżał
nieznany mu osobnik płci męskiej. Sprawdził kabiny. Pusto. Zaniepokojony stał
nieopodal pisuaru i zastanawiał się, gdzie się podział jego ziomeg, którego
miał pilnować. Posłyszał znajome dźwięki dobywające się z sali. „Love will tear
us apart”. Co do…Joy Division w wixowym klubie? Zaszokowany Skryba poszedł w
kierunku kanapy, która stała dokładnie po drugiej stronie od toalet. Przechodząc,
rzucił okiem na kabinę didżeja. Tam był jakiś etatowy ziomeg od muzyki a obok
niego…Dziadu. Skryba postanowił przyprowadzić go na kanapę by mieć go na oku.
Na rurze znalazł Liliputa. Przedstawił mu sytuację. Oboje podjęli decyzję o
niezwłocznym zdeponowaniu Dziada. Powoli we dwójkę przedostali się pod kabinę
didżeja. Wejścia do środka pilnował pan koks. Liliput poprosił pana koksa by
ten przekazał Dziadowi, że właśnie przegrał zakład. Pan koks, który sprawiał
wrażenie niechętnego do współpracy, ku zdziwieniu Skryby i Liliputa natychmiast
udał się do Dziada i przekazał mu druzgocącą wiadomość. Dziadu natychmiast
wyparował z didżejki do swoich towarzyszy.
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora