Wybrani przez Pana – Apostołowie Dobrej Nowiny (praca nagrodzona w konkursie papieskim)
Jeśli idzie o ewangelizację dorosłych, sprawa jest bardziej złożona. Młody człowiek może się w takim przypadku z różnorakim traktowaniem – od pobłażania, przez niezrozumienie, aż po wściekłość. Co, wbrew pozorom, jest dość zrozumiałe. Jeśli akurat ma się do czynienia z kimś
z rodziny, można się spodziewać bycia traktowanym jak dziecko, którym jeszcze niedawno się było, jak również złości, że poucza się starszych i mądrzejszych. Kiedy młodsi próbują uczyć dorosłych, a przestają być dziećmi, którym ujdzie na sucho bycie niedelikatnym, muszą się wspiąć na wyżyny dyplomacji. Nie należy wtedy przesadnie moralizować, a raczej wciągać dorosłych w spokojną dyskusję, lub też delikatnie napomykać o niektórych faktach. Na początku nie da to wielkich efektów, ale nawet w tak drobnym działaniu może objawić się Boża Łaska.
Jan Paweł II widział w młodych przyszłość. Uważał, że ich zapał wpłynie pozytywnie na losy całego świata. Młodzieńczy wigor oraz proste, ale jakże głębokie pojmowanie Boga to sprawdzony sposób na odnajdowanie wiary przez starszych, często zmęczonych życiem zgorzkniałych i rozczarowanych dorosłych. Trzeba więc w młodzieży pielęgnować właśnie te cechy. To one mogą zmienić oblicze ziemi.
Aby się nie zagubić
Tak, nawet w wierze trzeba rosnąć. Dorastanie jest ciężką pracą. Dlatego tak wielu niedowiarków i wątpiących wśród tych, którzy wierzyli. Oddychać wiarą na co dzień to piękne, ale niełatwe. Dziecięca wiara nie wytrzyma konfrontacji z problemami ludzi dorosłych. Dorosły z niedojrzałą wiarą zawsze będzie miał kłopoty.
(Ks. Krzysztof Pawlina – Wydorośleć w wierze)
A co zrobić, kiedy trzeba się zmierzyć z dorosłością? Studia, praca, potem rodzina, dzieci, znowu praca… stres, wieczne zabieganie, brak czasu, zmęczenie… Jak w tym wszystkim nie zagubić siebie ani Boga? W tak skrajnym i brutalnym przypadku jakim jest zetknięcie się z dorosłością, najlepszym rozwiązaniem jest kierownictwo duchowe połączone ze stałą formacją we wspólnocie. Odnajdowanie Boga w codzienności to ciężka praca, ale jeśli włożymy w to odpowiednio dużo serca i zapału, efekty zaskoczą nas samych oraz wszystkich dookoła. Jedna z polskich aktorek przyznaje: to, że Bóg jest tak bardzo obecny w moim codziennym życiu, oznacza też rzeczywiście moją dalszą, konsekwentną, codzienną pracę: czytanie Biblii i uważne bycie z Nim na co dzień. Pomaga również to, że mam grupę ludzi, którzy żyją Bogiem każdego dnia i wiedzą, że najważniejsze jest, aby Bóg był obecny w naszym życiu przez cały czas. Wspieramy się w tej świadomości, że nie żyjemy tylko dla siebie, ale dla Niego.7 Stałe bycie z Bogiem nie tylko daje wewnętrzny pokój, ale także pomaga w codziennych problemach. Więc to nie do końca tak, że będziemy musieli szukać czasu, żeby odnaleźć Boga, ale raczej na odwrót. Z Bogiem znajdziemy czas na wszystko, a codzienne życie będzie o wiele łatwiejsze.
Odnalezienie Boga to jednak nie koniec pracy, a właściwie jej początek. Wspominałam o wspólnotach. Człowiek uformowany we wspólnocie może potem wśród tych samych ludzi pomagać innym, którzy będą tego potrzebować. Ta sama aktorka tłumaczy swoją misję tak: wiem, że jeśli On będzie chciał, żebym komuś pomogła, to sprawi, że ten ktoś sam do mnie zadzwoni. Ostatnio na przykład moje dwie koleżanki poprosiły, żebym je zabrała do kościoła, i zaczęły chodzić tam ze mną. Trzeba żyć dobrze i swoim życiem dawać innym przykład. To jest najlepsza metoda.7 Być dobrym apostołem oznacza pozwolić Bogu na działanie w innych przez nas. Więc na początku powinno się raczej po prostu żyć dobrze, a dopiero potem nauczać innych. Ojciec Adam Szustak w swoim vlogu p. t. „Jak przekonać do wiary niewierzących?” wspomina o trzech rzeczach, które powinien mieć każdy, kto chce ewangelizować. Są to: doświadczenie Boga w swoim życiu, wspólnota „normalnych” chrześcijan, którzy mogą pokazać, jak wygląda ich codzienność w wierze, oraz poczucie szczęścia i spełnienia. Oznacza to, że podczas swojego bycia apostołem człowiek powinien stawiać nie na słowa, ale na całą prawdę, jaką jest zwyczajne życie. Zamiast przekonywać innych argumentami czy powoływać się na Pismo Święte, można powiedzieć świadectwo. Zamiast ciągać do kościoła – zaproponować na wyjazd wakacyjny ze swoją wspólnotą. Zamiast straszyć piekłem – pokazać, jak sobie radzimy w życiu oraz że faktycznie potrafimy być szczęśliwi.