Wranglery, cz.2/2
Kierownik nie tylko formalnie, ale także rzeczywiście nadawał się na kierownika Pewexu. Był właściwym człowiekiem nas tym stanowisku. Spokojnie odczekał, aż kobieciny na chwilę przerwały swój słowotok i tonującym głosem zaczął tłumaczyć:
– Proszę pań, nikt was nie chciał oszukać. W naszym sklepie nie płaci się złotówkami, tylko zachodnią walutą, dewizami. To znaczy, można płacić amerykańskimi dolarami, brytyjskimi funtami, francuskimi albo szwajcarskimi frankami, markami, ale tylko z zachodnich Niemiec. Wszystkie ceny przy naszych towarach są podane w dolarach amerykańskich. Ile kosztuje w innych walutach, to tutaj na tablicy jest przeliczone na dolara. Czy teraz panie rozumieją? Nikt nie chciał u mnie was oszukać. Nastąpiło po prostu nieporozumienie.
Szef sklepu skończył przydługą tyradę. Kobieciny nie przerywały mu. Widocznie odczuwały podświadomą obawę przed człowiekiem na stanowisku. Dzięki temu wreszcie dotarło do nich, co mówił. Poczerwieniały na twarzy, spojrzały na siebie. Jedna kiwnęła głową wskazując drzwi wyjściowe i na odchodne wybąkała:
– Aha. To my już pójdziemy.
– Do widzenia paniom.
– Tak tak, do widzenia.
Już całkowicie speszone, unikając spojrzeń i uśmieszków innych klientów, szybko wyszły ze sklepu. Przez szybę widziałem, jak zaczęły między sobą gwałtownie wymieniać uwagi. Widocznie wzajemnie obwiniały się, która to pierwsza zechciała zrobić zakupy za półdarmo, która to nie zna się na obcych pieniądzach…
Kierownik, z półuśmieszkiem na twarzy, chwilę popatrzył za kobietami i, poważniejąc, odwrócił się do kasjerki: