Wranglery, cz.2/2
– Ale proszę zrozumieć…
Kobieciny tym razem kasjerce nie dały dokończyć. Zaczęły, znów podniecone, krzyczeć jedna przez drugą:
– Chcecie tylko dla swoich trzymać, co?!
– Jest napisane, że po trzy pieńdziesiont za metr? Jest! To płace za dziesieńć metrów trzydzieści pieńć. Liczyć to umiem!
– Damulka myśli, że jak my ze wsi, to my gupie som!
– Płacimy i już!
– Bo milicje wezwiemy, że tu kanty odchodzom!
Awantura na czterdzieści fajerek! Kasjerka próbowała dalej tłumaczyć, ale nie miała szansy przebić się przez zgodne krzyki trzech kobiet. Wreszcie, zwabiony rwetesem, z zaplecza sklepu pośpiesznie wyszedł kierownik. Widocznie nie pierwszy raz miał do czynienia z takimi klientkami, gdyż, nie podnosząc głosu, bardzo spokojnie zwrócił się do nich:
– Dzień dobry paniom. O co ten hałas?
– Bo ta pani nie chce nam sprzedać!
– Som ceny, a ona nie chce przyjońć naszych piniendzy!
– To pewnie kanciara jakaś. I w sklepie pracuje?!