Wojownik (18+)
- Hej! – zaśmiał się Anatolij.
- Chodź – powiedziała Mama i wzięła Semena na ręce. Nachyliła się jeszcze, jakby chciała ugryźć Tatę w ucho. Malec nie był w stanie tego rozstrzygnąć.
- Kocham cię – Natalija wyszeptała mężowi do ucha. Zawsze byli blisko, nawet, jak na małżeństwo, ale to co łączyło ich teraz było nie do opisania słowami.
--- czerwiec 2014. Wschodnia Ukraina ---
Takiej jatki jeszcze nie było, pomyślał Kubijowycz i skrył się za pancerzem transportera opancerzonego, żeby wymienić magazynek w karabinie.
Tuż obok ich KTO, za którym się ukryli, gwałtownie zatrzymał się bojowy wóz piechoty na gąsienicach. Huknęła jego 30-milimetrowa armata i świat spowiła jeszcze większa ilość dymu. Terkotał wukaem KTO, pozycje wroga seriami omiatał też Petro ze swojego kaemu. Silniki części wozów ryknęły i powoli zaczęły toczyć się naprzód. Nawała ogniowa nie ustawała. Za wozami powoli posuwali się piechurzy. Powiewały błękitno-żółte ukraińskie flagi. Wybuchały pociski ppanc, niedaleko huknął wystrzał z armaty czołgu, wspierającego kompanię Iwczenki.
I tylko Anatolij Iwczenko pozostał obojętny. Pocisk trafił go w głowę, odłupując część czaszki. Śmierć nastąpiła natychmiast. Zginął tak, jak przeżył ostatnie tygodnie – walcząc ze zdrajcami i wspierającymi ich uzbrojonymi ludźmi napływającymi z terenu Rosji w konwojach pełnych karabinów i innych narzędzi zagłady.
Krew Anatolija wsiąkała w ziemię, której bronił. Padł jakby otulony w barwy narodowe – pod błękitnym niebem i w pięknym, choć stratowanym kołami i gąsienicami licznych pojazdów, żółtym łanie zboża. Jego dzieło nie było skończone, ale i nie zostało przerwane. Czołg strzelił po raz kolejny.
- Naprzód, naprzód!
koniec