Wojna starców
yłka.
– Ja myślę. – Nie było to świeżo poczynione odkrycie, tylko niezbyt może
uprzejma odpowiedź na przeprosiny.
Mii podniósł się, rozcierając plecy – w przeciwieństwie do przeciwnika
nie bawił się jako dziecko na plaży i nie miał opracowanej techniki
bezbolesnego upadania na piasek.
– Błagam o wybaczenie… jużem myślał, czy to strażnik przyszedł
inspektować…
– Zawsze witacie strażników w taki sposób? – spytał Mii z zainteresowaniem.
Była to nowa reguła tego świata, trochę może nietypowa, niemniej
ciekawa. Niestety, mężczyzna nie udzielił mu odpowiedzi, a jedynie pochylił
głowę, mocniej zaciskając czapkę.
– Nie karajcież go, to wszystko moja wina, moja i niczyja inna – odezwał
się starszy rybak, wciąż siedzący w łodzi. Mii obejrzał się w jego stronę,
dopiero teraz spostrzegając przyczynę jego wcześniejszego dziwnego
zachowania – po prostu jego imponująca długością broda zaplątała się w sieć.
– Co też ojciec! – zawołał ostrzegawczo młodszy z mężczyzn, jednak
starszy uciszył go ruchem dłoni.
– Do nóżek szanownych się kłaniam, o przebaczenie prosząc… – rzekł,
kłaniając się najlepiej jak mógł, wciąż pozostając na uwięzi. – Kiedym
zauważył panowy pakunek, pomyślał żem, czy to strzelba… a toć tylko koc,
nieprawdaż?
Mii skinął głową. No bo co innego miał zrobić? Zaprzeczyć?
– Nie zdradźcież nikomu, co ojciec… – W głosie młodszego rybaka
zabrzmiała desperacja. Mii dopiero teraz domyślił się, o co im obydwu
chodziło. Jeszcze raz przyjrzał się staremu mężczyźnie… cóż, nie dało się
ukryć, że szczęśliwie przekroczył już wiek lat sześćdziesięciu. A więc byli i tacy…?
W sumie, nie było się czemu dziwić. Mii uśmiechnął się lekko i wyciągnął
z kieszeni swoją nową legitymację. Pierwszy raz w czasie tej podróży spotkał
kogoś, kto ucieszył się na widok jego licencji szpiegowskiej.
Od tej chwili obaj rybacy gotowi byli chyba mu nieba przybliżyć, akurat
tego jednak, przynajmniej w danym momencie, nie potrzebował. Zmieniając
temat, zapytał czy wiedzą, jak można przedostać się na drugą stronę morza.
– Ależ tam to nic nie ma, panoczku – odezwał się młodszy, starszy zaś,
machając ręką w kierunku bliżej niesprecyzowanej północy, rzekł:
– Za tamtym wzgórzem jest ci wielka zatoka, za zatoką wielkie miasto…
z miasta wypływają czasem wielkie statki. Czy płyną za morze, tego nie wiem,
alem słyszał, że budowane były w obcych krajach…
Mii podziękował im i przyjął jeszcze jedne przeprosiny. Na odchodnym
jeszcze raz zwrócił się do starca:
– Radziłbym nie nosić tak długiej brody… raczej nie ukrywa wieku,
a i życia chyba nie ułatwia.
Rybak roześmiał się z zakłopotaniem, drapiąc po policzku.
– Cóż, kiedyć żona nie pozwala golić? Gołowąsa to od razu z domu
wyrzucę, powiada… Wojaczka wojaczką, patriotyzm patriotyzmem, a swoją
dumę trzeba mieć, powiada…
– I zasady – dodał młodszy.
Mii nie zagadywał ich już więcej. W zapadającym zmierzchu ruszył dalej
w swoją stronę, tym razem na północ.
Do miasta dotarł pod wieczór następnego dnia. Rzeczywiście, było
wielkie – największe, jakie zdarzyło mu się do tej pory widzieć. A także
bardzo, bardzo stare. Najstarsze, jakie zdarzyło mu się do tej pory widzieć.
A nie widział zbyt wiele.
Straże zatrzymały go w bramie, jednak wystarczyło, że okazał licencję,
a bez większych problemów został wpuszczony do środka. Tyle że poradzili
mu, by raczej nie próbował forsować wrót pałacu królewskiego – w ten
sposób