Studnia
W małej miejscowości pod Londynem, zbyt małej bym spamiętał jej nazwę, położona jest nieużywana już studnia. Znajduje się ona na farmie należącej niegdyś do rodziny Blane. W roku 1987 Steven Blane - właściciel farmy, zasadził krzewy wokół studni, chcąc ją skryć przed wszystkimi. Twierdził bowiem, że jest przeklęta. Żył jeszcze przez 5 lat, aż w końcu zmarł ze starości. Oprócz niego nikt nie interesował się rzekomymi zabobonami na temat studni. Po śmierci pana Blame farmę wykupiła pewna samotna kobieta, nazywała się Bella Amber, która miała tylko kilkuletnia córkę – Patricia’e. 5 lat po jego śmierci pana Blame mała Patricia, przypadkiem natrafiła na studnię podczas zabawy. Była nieco zamkniętym w sobie dzieckiem i nie miała zbyt wielu przyjaciół, była wyrzutkiem, a jej towarzyska dusza cierpiała na tym. Mrs. Amber próbowała robić wszystko, by dzieci nie dokuczały małej Patricii. Mimo prób matki dziewczynka coraz bardziej zamykała się w sobie. Swoje smutki wypłakiwała siedząc oparta o mury studni. To było jej małe magiczne miejsce. Jej matka wiedziała, że córka spędza część czasu w krzakach – Patricia mówiła, że ma tam ‘bazę’, a Bella nie widziała w tym nic złego.
Któregoś dnia Patricia przyszła ze szkoły bardzo smutna. Od tego dnia dzieci zaczęły nazywać ją „dzikuską”, zaraz po obiedzie udała się w swoje miejsce. Zaczęła płakać i szeptać w głębiny studni… chciała by wszyscy z jej klasy umarli, krzyczała, że ich nienawidzi. Wróciła do domu gdzie strasznie rozbolała ją głowa, miała też gorączkę. Mrs. Amber stwierdziła, ze dziewczyna nie powinna iść do szkoły następnego dnia. Patricia bardzo się uradowała z tego powodu i tak oto spędziła cały dzień tańcząc w domu co uwielbiała i oglądając w telewizji swoje ulubione kreskówki, a wieczorem wraz z mamą wiadomości. Treść jednej z nich wstrząsnęła Bellą, a brzmiała tak:
„Autobus szkolny wiozący dzieci do szkoły w Greenwich stanął w ogniu podczas jazdy. Prawdopodobna przyczyna pożaru nieostała ustalona, technicy wykluczyli problemy z silnikiem, zbiornikiem paliwa i innymi częściami autobusu, które mogły przyczynić się do katastrofy. Ciekawostką jest, że wokół autobusu zaobserwowano idealny okrąg z osadu węglowego. Wszystkie dzieci spłonęły żywcem, jedynie kierowcy udało się przeżyć jednakże w wyniku obrażeń nie potrafi przypomnieć sobie najmniejszego szczegółu”
- Przecież Ty mogłaś jechać tym autobusem! – powiedziała jeszcze w szoku Bella, po czym przytuliła swoje dziecko.
Z uwagi na to, że Patricia została ostatnią uczennicą w klasie, musiała zostać przeniesiona do innej, jednakże silnie upierała się, że nie chce, ponieważ jej klasa była jedyną w szkole, w której nauczali tańca, którym Patricia inspirowała się odkąd tylko zaczęła sama chodzić. Pani Amber zdecydowała się na przeprowadzkę do Londynu gdzie była najbliższa szkoła, w której jej córka mogła rozwijać swoje pasje.
Patricia Amber mieszkała tam aż do ukończenia studiów. Wydarzenia sprzed kilkunastu lat stały się tylko osiedlową legendą. Dziewczyna została instruktorką rumby i pracowała jako tancerka w jednym z Londyńskich klubów. Poznała tam Marco, przystojnego Włocha, który wpadł jej w oko, jednak nie wiedziała jak go uwieźć. Przypomniała sobie o dziecięcych czasach na farmie i o studni… sama nie wierzyła w swoje myśli, przecież była pewna, że całe wydarzenie z autobusem szkolnym i jego powiązaniu ze studnią było tylko zbiegiem okoliczności. Przez kilkanaście nocy śniła jej się katastrofa z sprzed lat, za każdym razem była w innym ciele, po kolei rzeczywistość przenosiła się po ciałach jej ówczesnych rówieśników. Widziała, słyszała i czuła to co każda osoba z jej byłej klasy odczuwała swoimi zmysłami tamtego feralnego dnia. Zaczęła wierzyć, ze studnia z farmy Blame’ów ma moc spełniania życzeń. Czując podniecenie udała się w podróż, by wypowiedzieć imię Marco przed otchłanią prowadzącą w głąb ziemi. Gdy dojechała na miejsce był już ciemny wieczór, nie wiedziała czy ktoś mieszka na farmie czy nie, mimo tego pod osłoną nocy cicho przeszła przez płot i udała się w stronę celu swojej podróży. Krzewy były gęstsze i bardziej rozrośnięte niż kiedyś jednak jakoś udało jej się podejść do muru studni. Spojrzała w dno, którego i tak nie mogła dostrzec. Zaczęła szeptać imię ukochanego, myśląc o nim. Stała tam jeszcze kilka chwil i udała się do domu.