Widok Miasta [Fragment 1]

Autor: bobx46
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Lecz trafiłem  tam (tu?) i świat stał  się jeszcze mniej zrozumiały.

Podróżowałem  samotnie  już  od  dwóch  lat.  Poznałem wiele  miejsc, wielu  ludzi, rzeczy, których  wcześniej  nie znałem…

Wtem…  nagle  pojawiła  się  myśl – myśl, która zaważyła na dalszym moim życiu: „Odnalazłem swoje miejsce, tu  chcę żyć”.

Potem, długo w nocy, nie mogłem zasnąć. Raz rozpoczęty  tok  myśli, marzeń  nie  dawał mi  spokoju. Nad ranem sen zmieszał się z jawą; w końcu usnąłem.

 

                                                                  ***

 

Zbudziwszy  się, w  pierwszej  chwilii,  pomiędzy  snem, a budzącą   się   powoli   świadomością,  nie  wiedziałem   gdzie jestem. Krótki  moment  rozeznania: „Jestem w Mieście”. Był piękny  poranek.  Promienie   słoneczne  wdzierały  się  przez okno, rozpraszając  w świetle dnia wspomnienie Dziewczyny; musiałem zobaczyć ją jeszcze raz.

Wstałem   pośpiesznie, umyłem  się, ubrałem  i zbiegłem schodami   na  dół, przeskakując  po  dwa, trzy stopnie naraz. Minąłem  bez  słowa  samotnie  pracującego  przy  kontuarze Oberżystę i wybiegłem  z  Gospody, słysząc jakby z oddali  jego głos: „Dokąd  tak  biegniesz, młodzieńcze? ” Ulice   Miasta  świeciły jeszcze  pustkami o tak wczesnej porze. Słońce grzało, wiatr rozwiewał jesienne  liście, rzucając je tam, gdzie mu się  podobało: o  szyby  okien i witryny  sklepów, pojawiające się  sporadycznie  ludzkie  twarze  i  wygasłe  po nocy  uliczne  latarnie,  unosił  je  ku  górze, to  znów  rzucał  o bruk. Na dachach  i  gzymsach   domów  usadowiły  się  kruki i wrony. W bramie mały piesek przyjaźnie merdał ogonem.

W  miarę  jak  posuwałem  się  w  stronę (pchany  niewytłumaczalnym    instynktem)  rynku,  ulice    powoli   zapełniał  tłum ludzi: jedni  spieszyli do swych kramów, warsztatów lub innych  miejsc pracy,  drudzy -  zdawało  się  –  kręcą  się  bez  wyraźnego celu. Kierując się widoczną z daleka wieżą kościoła, dotarłem  do centrum Miasta.

Rynek otoczono z trzech stron kamienicami w większości ze  sklepami  lub warsztatami na dole, a mieszkaniami na górze, zaś od strony północnej dostępu do niego broniły lśniące w słońcu dwa symbole Miasta – kościół  i ratusz. Na targowisku  – jak  się  zorientowałem - skupiało się całe życie gospodarcze, kulturalne, społeczne i polityczne a także towarzyskie Miasta. Tam  pobudowano najważniejsze  gmachy publiczne,   z których  najdoskonalszy  był kościół, którego  wieże miałem już  okazję  podziwiać  wczoraj  ze szczytu  wzgórza i dzisiaj w drodze  na plac targowy. Tam handlowano, zbierano się i organizowano wszystkie uroczystości i święta ważne dla mieszkańców Miasta.  Sprzedający  wystawiali swoje towary  przed sklepami, wprost na ulicy, tak by zapewne można było je dokładniej  obejrzeć  i zachęcić  w ten  sposób do kupna. Sprzedawcy   szynek, podrobów,  polędwic i  kiełbas  – rzeźnicy zachwalali  kawały  okrwawionych  mięs, ubitych poprzedniego wieczora zwierząt, a równocześnie uważnie śledzili szybujące  nad ich  głowami drapieżne  ptaki, gotowe, w chwili nieuwagi handlarza   porwać   coś   dla  swych   żarłocznych   żołądków. Rzemieślnicy:   tkacze,   zegarmistrzowie,   złotnicy,   golarze i  inni    mistrzowie   zawodu    pracowali   przy   szeroko   uchylonych oknach. Na rynku wrzał ruch.  Zaczynał  się  normalny, codzienny trud.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
bobx46
Użytkownik - bobx46

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2021-05-29 12:29:47