Walizka Mamusi
a Prezydenta?
- Mamusia z Tajwanu przywiozła. – Odparł rezolutnie Piotruś.
- A kiedy ty tam byłaś? – Zainteresowała się babcia, wyciągając do przodu swój długi nochal.
- Dwa dni temu. – Piotruś, jak każdy porządny uczeń jak zawsze chętnie służył odpowiedzią na trudne pytania. Mamusia spojrzała na niego, jakby miała ochotę wsadzić go do walizki.
- Jak to, pana Prezydenta? – Jako pierwszy załapałem, co powiedział Jemioła.
- No, normalnie. Od wczoraj trąbią w telewizji, że zaginął. Nie oglądaliście wiadomości? – Zdziwił się tym faktem bardziej, niż obecnością martwej głowy państwa w pudle mojej Mamusi.
- Nie oglądamy. Ja i ten tam – Wskazał na mnie – mamy dużo nauki, więc, nie możemy, a Mamusia od powrotu z Tajwanu zajęta jest opłakiwaniem, że nie ma walizki.
- Tej? – Spytała Babcia.
- Tak.
- Przecież tu stoi. Więc jak, jej nie ma?
- Pewnie mamusia miała na myśli to, że jest zajęta. Bo pan prezydent ciężki i gruby, więc nie ma tu miejsca na więcej rzeczy. – Stwierdziłem, popisując się swoją zdolnością dedukcji.
- Jak nie ma? – Spytał Piotruś. – Przecież o tu, obok głowy wepchnęłoby się bez problemu kilka par skarpetek.
- Ale tak skarpetkami, głowę pana Prezydenta? – Zmarszczyłem brwi na tą koncepcję. – Przecież to niegrzeczne.
- A myślisz, że jemu to robi różnicę?
- Cisza! Milczeć, wszyscy, Jemioła ty też! – Zawyła Mamusia rozpaczliwie. – Cicho! Powoli! Jeszcze raz, kim jest trup w mojej walizce. – Wzrok naszej domowej morderczyni głów państwa spoczął na nieszczęsnym Piotrusiu.
- Mamusia mnie pyta? Przecież to Mamusi trup.
- Nie mój trup, cymbale jeden! – Krzyknęła Rodzicielka wściekle.
- Racja, nie jej. Ojciec dobrodziej mówi, że zmarli należą do Boga. – Babcia niespodziewanie poparła Mamusię tą sentencją wyniesioną z kościoła. Niewiadomo, czemu, Mamusi się to nie spodobało.
- Cicho bądź, moherze jeden!
- Spokojnie, tylko spokojnie. – Jemioła świadomy, iż nagle odkryliśmy nowe, nieznane cechy w mojej Mamusi i rozumiejąc, jakie to zagrożenie stwarza dla biednej Babuni, dbając nie tylko o nią, ale również o swoje interesy z nią związane, stanął między Babcią a Mamusią. Uniósł ręce w pokojowym geście. – Jesteś pewna, że to nie twój trup?
- A czy wygląda na mojego?
- Nie wiem, jak wyglądały inne, więc nie mam pojęcia, w jakich Mamusia gustuje. – Odparł Piotruś, zamiast Jemioły.
- Nie było innych!
- Czyli to Mamusi pierwszy? Znaczy, że jest Mamusia ambitna, bo jak dla nowicjusza, skasować pana Prezydenta, to niemała sztuka. Daleko Mamusia zajdzie. – Pochwalił Piotruś, z miną, jakby zaraz miał spytać, który Mamusia ma numer w dzienniku z zamiarem wstawienia jej piątki.
- Co najwyżej, z trupem pana Prezydenta w walizce, na środku pokoju, zajdziesz do więzienia i do piekła. Ksiundz mówił w kościele, że mordercy idą do piekła. – Babunia znowu pochwaliła się mądrościami wyniesionymi z kazań.
- Zabierzcie ją ode mnie, bo jej łeb zaraz utnę. – Wrzasnęła Mamusia patrząc na Babcię z mordem w oczach.
- Nożem ją, nożem! Albo krzesłem! – Krzyknął Piotruś niczym kibic dopingujący swoją ulubioną drużynę piłkarską w trakcie meczu.
- Widzę, że Mamusi się spodobało nowe hobby. – Powiedziałem z zadowoleniem, bo w końcu to dobrze, że kobieta w wieku mojej rodzicielki postanowiła zająć się czymś… kreatywnym.
Babcia spojrzała najpierw na pana Prezydenta, później na mnie i Piotrusia. Wreszcie jej wzrok spoczął na mordzie w oczach Mamusi, aż cofnęła się o krok.
- Ale może Mamusia poczeka chwilę, bo walizka zajęta, a nie mamy drugiej, tak dużej. – Zasugerował uprzejmie mój uczynny braciszek.
Jemioła, ratując serce, które z miłością pompowało nie tylko krew, które dostarczała jedzenie i tlen ciału Babci, a