Wakacje
iągle kulił się w bólu. Ja natomiast nadepnąłem na zęby. Spojrzałem na nie i po chwili zorientowałem się co to jest. Nie odezwałem się słowem, ale zastanawiałem się czym zasłużył sobie na taki los ten nieszczęśnik.
-Widzicie go?- zapytał wódz.- To jest kret! Wszystko co robiliśmy w naszej pracowni i co się działo w ciągu ostatniego roku trafiało do obozu! Wszystko o nas wiedzą!
-Jestem poinformowana.- powiedziała Ania.
-Jedynka nakrył go w toalecie jak przekazywał tajne informacje. Co za ścierwo!- kontynuował wódz i napluł na nieszczęśnika.- Musimy działać szybko! Jak się zorientują, że mamy ich człowieka to nas zaatakują! Wybrańcze jak twój plan?
-Szczerze mówiąc…- zacząłem.
-Jest świetny! Będzie wódz zachwycony!- wtrąciła ironicznie Ania.
-No więc po dłuższym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie podzielić się na dwie grupy… Jedna zaatakuje fabrykę, a druga obóz…
Nastąpiła chwila ciszy. Nieszczęśnik chyba próbował się zaśmiać, wódz patrzył na mnie z oczami na wierzchu, chyba nie spodobał mu się mój pomysł.
-To wszystko?- zapytał.
-Miałem mało czasu…- broniłem się.
-No cóż… Chyba wiesz co robisz.
-Słucham?- wtrąciła się Ania.
-Aniu… Zawsze byłaś najbardziej wierzącą w tą przepowiednie. Jesteś jej częścią. Musisz się z tym pogodzić. Wierzymy w ciebie.
-Ale…
-Czyżbyś straciła wiarę?
-Nie… Ale…
-W takim razie atakujemy jutro rano! Macie razem pracować. Wasza grupa zajmie obóz, bo jest ważniejszy. Nie możemy ryzykować.
-Ja też mam iść?- zapytałem przerażony.
-To twój plan… Geniuszu…
„To ostatni dzień reszty mojego życia, a nikogo dzisiaj nie przelecę” pomyślałem.
Wieczór spędziłem przygotowując z resztą ekipy broń. Kukułka i Kruk mieli niezły ubaw gdy uginałem się pod ciężarem karabinu. Wróbel za to dziwnie się zachowywał. Siedział cały czas za biurkiem i wyglądał na zamyślonego. Postanowiłem do niego podejść.
-Coś nie tak?- zapytałem.
-Nie. Wszystko w porządku…
-To dobrze.- odwróciłem się na pięcie.
-Wiesz, że przez ciebie zginiemy?
Spojrzałem na niego ukradkiem. Głupio się czułem, ale wiedziałem, że to prawda. Nie wiedziałem jak mam się zachować.
-Uda nam się.- powiedziałem.
-Niby jak? Uważasz, że jesteś wybrańcem i od razu wszystko ci się uda?
-Nie…
-Wiesz co… Dziwię się, że wódz w ciebie wierzy. Rozczaruje się gdy nikt nie powróci. Nawet Ania straciła wiarę.
-Nic na to nie poradzę. W życiu nie byłem w takiej sytuacji.
-Teraz już nie mamy wyjścia.- w tym momencie wstał.- Gratuluję!- teraz klepnął mnie po ramieniu i ruszył w kierunku szafki z bronią.
Zająłem jego miejsce. Chyba ma rację. Przez głowę przeleciała mi myśl ucieczki. Wymknięcia się po cichu w nocy i wrócenia do domu. Był jeden mankament. Nie wiedziałem gdzie jest wyjście. Wróciłem więc do sprawdzania broni.
Przez pół nocy nie mogłem spać. A gdy w końcu zasnąłem śniło mi się, że wszyscy na całym świecie byli gejami. Spotykałem się z Pawłem w salonie piękności. Obaj mieliśmy na sobie różowe koszulki. Nagle ktoś mnie szturchnął i obudziłem się z krzykiem. To była Ania.
-Już czas.- powiedziała wyjątkowo smutno.
-Jasne.- powiedziałem i usiadłem na łóżku.
-Muszę ci coś powiedzieć.
-Słucham?
-Chciałam cię przeprosić, za to jak się ostatnio zachowywałam. Razem z tobą pojawiła się nadzieja. Jednak, gdy cię obserwowałam zaczęłam ją tracić. Chciałam, żebyś dał z siebie więcej… Ale to było niemożliwe.
-Myślisz, że umrzemy?
-Jesteśmy wybrańcami. Uda nam się.
-Mówisz poważnie?
-Nie.- po tych słowach Ania odeszła, a ja odprowadzałem ją wzrokiem.
Dochodziło południe. W obozie panowało niemałe poruszenie. Właściciel zwołał zebranie w sprawie zachowania Pawła. W dużej, białej sali z okrągłym stołem