"Veronica" [tytuł roboczy] PROLOG

Autor: Wolverine_Girl
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Chodź – nacisnął klamkę i pchnął drzwi. Otworzyły się przed nim z  cichym piskiem – Jeśli ktokolwiek może coś wiedzieć na twój temat, to ten dziwak…

Przekroczyli próg i, pomimo tego, że na dworze było całkowicie jasno, uderzył ich chłód i półmrok. Bryan ciągle szedł przodem, a ona, rozglądając się uważnie dokoła, szła jakiś metr za nim.

Mieszkanie wyglądało niczym z jakiegoś przeciętnego, niskobudżetowego horroru. Najwidoczniej kiedyś biała, obecnie szaro-brązowa farba odpadła ze ścian razem z tynkiem odsłaniając gołe cegły. Okna na wprost ich zamalowany były na czarno. Przez moment przez jej głową przeleciało pytanie, czy aby na pewno są jeszcze w Kalifornii.

W międzyczasie Bryan wszedł do jednego z pokoi. Dziewczyna usłyszała szmer krzesła szurającego o podłogę i nieznany jej głos.

- Nie wierzę w to, co widzę…

- Uwierz mi, ja też – pozostawiła swoje dotychczasowe zajęcie i stanęła w drzwiach przyglądając się rozmowie tych dwojga – Musimy pogadać.

- Czego chcesz? – spojrzała przed siebie. W kącie pokoju, przy starym, zniszczonym już mocno komputerze siedział całkiem niebrzydki chłopak o gęstych, kręconych włosach i w grubych okularach na nosie. Właśnie zza tych szkieł, jego duże oczy, których koloru nie była w stanie określić, patrzyły wprost na nią.

Bezpośrednio na nią!

- Ty mnie widzisz – bardziej to stwierdziła, niż zapytała.

- Widzę – Bryan patrzył to na niego, to na nią. A więc te wszystkie plotki o Nicolasie były prawdą – To, że ja cie widzę, to zupełnie normalne. Ale on? On też cię widzi, maleńka…

 - Słuchaj! – przeniknęła przez Bryana i stanęła tuż przed nim – Nie jesteś moim przyjacielem ani chłopakiem, żeby się tak do mnie odnosić. Jeśli ty możesz mi pomóc, to zrobię wszystko, żebyś to zrobił. Nawet jeśli zamiast niego – zerknęła na Bryana – Miałabym zacząć męczyć ciebie…

- Nie ma co – Nicolas wrócił do pisania czegoś na mocno startej już klawiaturze – Ostra z niej laska, prawda? Ty lubisz takie, co nie? Zawsze lubiłeś…

- Daj jej spokój – Bryan ledwo trzymał nerwy na wodzy – Załatwmy to między nami.

Nie wytrzymała.

- Posłuchaj mnie uważnie!  - warknęła. Chłodny wiatr zakotłował się dokoła niej i strącił z półek wszystko, co napotkał – Jestem zła, a jak jestem zła, to nad sobą nie panuję! A jak nad sobą nie panuję, to się dzieję różne rzeczy…

 Machnęła ręką i wszystkie kartki wzbiły się w powietrze.

- Zginęłam, a ty mi pomożesz dowiedzieć się, kto to zrobił – Bryan patrzył na nią przerażony. Była denerwująca, ale nie niebezpieczna… Przynajmniej za taką ją miał… A tu takie coś… - Albo pogadamy inaczej!

- Dobra, już dobra… - Bryan mógł przysiądź, że Nicolas się jej bał – Pomogę ci, ale nie powiem, kto cie zabił.

- Dlaczego? – zrobiła kilka kroków w tył. Czuła na sobie wzrok obu mężczyzn.

- Bo nikt cię nie zabił…

- Co?! Przecież jestem duchem! – warknęła. Miała dość takich głupich zabaw jej kosztem -  Co tu się, do jasnej cholery, dzieje, co?

- Żyjesz.

- Jak… Jak to… Jakim cudem? – spuściła z tonu – Jak to żyję?

- Gdybyś nie żyła wyglądałabyś nieco inaczej. I miałabyś o wiele mniej mocy. No, a przynajmniej musiałabyś się ich długo uczyć – Nicolas zmierzył ją od stóp do głów – Uwierz mi…

- A więc? Co jest ze mną?

- Nie wiem. Pewnie jesteś w śpiączce, albo coś.

- W śpiączce? – do rozmowy wtrącił się Bryan.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Wolverine_Girl
Użytkownik - Wolverine_Girl

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-08-19 13:14:28