SKARGA
Nie bolą Cię moje problemy, tak jak mnie nie bolą Twoje. Obojgu nam jest przykro, żałujemy siebie nawzajem, jednak nie czujemy tego bólu który nie dotyka nas bezpośrednio.
Kiedy uginam się pod ciężarem żalu, smutku czy tęsknoty, pytam samą siebie po co i dlaczego, przecież moje problemy to żadne problemy. Ludzie ciężko chorują, śmierć zabiera im bliskich, mają chore dzieci lub wcale nie mogą ich mieć. Gdzie w tym ogromie bólu świata jest miejsce na moje zranione serce, nie powinno być na nie miejsca. Właściwie nie ma. Niestety w mojej głowie ból siedzi i gryzie, kąsa, szarpie.
Płacze w najmniej odpowiednim czasie i miejscu, zawsze kiedy nie wolno, kiedy nie trzeba. Patrzą jak na wariatkę która powstrzymuje łzy stojąc w kolejce do kasy, czy idąc chodnikiem. Zawsze pomimo ludzi i przez ludzi. Mówię sobie nie teraz, nie dziś, nie tutaj… Przyjdziesz do domu i się wyryczysz. Wyrycz się tak bardzo że nie będzie już więcej siły na płacz. Mogę sobie mówić, wracam do domu
i włącza się obojętność na życie i moje jestestwo… a nazajutrz znów „bez powodu” łzy kapią kiedy stoję
w sklepie… chyba to świat na mnie źle działa, powinnam się zamknąć w domu z dala od ludzi, by zobojętnieć na ten świat.
Prawda jest taka że moje życie właściwie nie jest złe, mam kochających rodziców i braci, wspaniałych przyjaciół i pracę, którą lubię. Jednak moje serce jest wiecznie pełne pretensji i żalu, do siebie, do życia. Za każdym razem gdy kładę je w czyjeś ręce i proszę by je szanował, on przez chwilę je głaszcze
a następnie zgniata i łamie na milion kawałków. Układałeś kiedyś puzzle z miliona kawałków, to trwa
i trwa, zwłaszcza kiedy brakuje elementów, tych które On zabrał i zniszczył.
Na moim ramieniu mieszka mały potworek. Urodził się dawno temu, po pierwszym rozczarowaniu. Czuje jego ciężar i wciąż widzę jak rośnie. Za każdym razem kiedy go wygonie wraca i szepcze mi do ucha „a nie mówiłem”. Za każdym razem trudniej się go pozbyć, kiedy podejmuje ryzyko i mi się udaje, to ktoś znów zawodzi i on powraca silniejszy, wredniejszy. Bardzo na mnie zły. Skacze po mnie i kąsa do czasu aż przywyknę do jego obecności, wtedy siedzi sobie cichutko i czeka na kolejną okazję. Nikomu nie ufaj, nie warto. To będzie kolejny On i kolejne rozczarowanie. Niestety zwykle ma racje, pojawia się kolejny On i kolejne rozczarowanie. Raz wcześniej raz później, zawsze kiedy podejmę ryzyko i zaufam. Powoli przestaje ufać własnym osądom, a już na pewno nie ufam swojemu sercu. Myślę że jest zwyczajnie wybrakowane.
Uważasz, że jestem wariatką. Zdołowana pesymistka nie radząca sobie z życiem. Zgodzę się z Tobą, na ten moment tak się czuję, ale to minie, zawsze mija. Będę żyć dalej, szukając spokoju i wyciszenia bo mój potworek wrócił niedawno i muszę go ugłaskać i zacząć składać moje puzzle na nowo, co trudniejsze kiedy brakuje kolejnych elementów.