Umrzeć w deszczu
że to nie są łagodne misie. - odpowiedziała Anna, patrzą na niego nieco ironicznie.
- I co wy niby macie z nimi wspólnego? - wtrąciła się do rozmowy Magda.
Nikt jej na to nie odpowiedział. Eiselberg kontynuował, zwracając się
jedynie do Farlito, tak jakby pozostałych dwóch dziewczyn w ogóle nie
było w pokoju.
- Jakiś czas temu zadarłem trochę z jednym z nich. Nie podobały mi się
jego metody działania i to jak się panoszył i w ogóle... Spiskowałem
więc trochę przeciwko niemu. Próbowałem przekonać generała Verde, że
Arienrod nie jest mu do końca lojalny. Miałem nadzieję, że generał
zechce się go pozbyć. No, ale Arienrod się zorientował, że knuję
przeciwko niemu i chce się zemścić... I teraz właśnie czeka na
zewnątrz, w samochodzie zaparkowanym pod szkołą.
Dziewczyny wpatrywały się w niego z przerażeniem. Pierwsza odezwała się Magda.
- Kiedy mówiłeś, że chciałeś, by generał Verde pozbył się tego
Arienroda...- mówiła powoli - ... To znaczy chciałeś... żeby go zabił?
- Nie, żeby sprezentował mu bilety na Majorkę - odparła za niego Anna - oczywiście, że miał go zabić!
- Tylko nie mam pojęcia, co teraz zrobić. Zastanawiałem się, czy Anna
nie powinna zostać tu na noc, ale wolę nie zostawiać jej samej... - W
głosie Eiselberga pobrzmiewała troska.
- Jestem już dużą dziewczynką, wiem, jak o siebie zadbać! - Obruszyła się Farlito.
- Nie wątpię - odrzekł Eiselberg - ale tak czy inaczej nie zostawię cię
samej. Nie żeby mnie tam interesowało, co się z tobą stanie, ale według
regulaminu tej wymiany jestem za ciebie odpowiedzialny i gdyby coś to
mógłbym mieć przez ciebie kłopoty.
- No dobrze, skoro tak. Co chcesz zrobić, by przeze mnie nie narazić się na ryzyko złamania jakiegoś regulaminu?
- Słuchaj Farlito, nie pora na żarty. Zrobimy tak: wyjdziemy zaraz i
jak najszybciej wsiadamy na motocykl. Jest częściowo odpięty, więc
możemy dosyć szybko odjechać. Jak szliśmy tutaj, samochód Arienroda
stał od strony boiska. Raczej wątpliwe, by zdecydował się otworzyć do
nas ogień, ale stamtąd raczej nie trafi... Mam nadzieję, że nie
przestawił samochodu, bo to pozwala nam zyskać na czasie.
- Ale on ma broń, tak? - Farlito mimo iż starała się zachować spokój wyglądała na mocno przestraszoną.
- Spokojnie, my też mamy.
- Tak...?
Wyjął pistolet i podał go dziewczynie. Przyjrzała mu się uważnie. To
było takie nierzeczywiste, stać w zaśmieconym pokoju Christiny, wśród
poniewierających się flakonów perfum i ubrań trzymając w ręku
pistolet... Magda i Christina co chwilę spoglądały podejrzliwie, jakby
miały nadzieję, że za chwilę ktoś krzyknie "Prima Aprillis!" ale nic
takiego nie następowało.
Christina wyglądała, jakby chciała powiedzieć coś w stylu "Karl! Żadnej
broni w moim mieszkaniu! A co, jak rodzice tutaj zajrzą!"
- Ostrożnie. Jest nabity. - Eiselberg wyjął broń z rąk Anny i schował
ją. - Chodźmy już, nie ma na co czekać. Musimy przede wszystkim dotrzeć
na Linnenstrasse, tam drań nie waży się nad tknąć.
Pozbierali swoje rzeczy i udali się do wyjścia. W przedpokoju minęli
brata Christiny, który właśnie wracał z jakiejś imprezy, nie całkiem
trzeźwy.
Mieli już wyjść, kiedy Christina zauważyła, że Anna nie ma kurtki.
Rozejrzała się wśród swoich płaszczy i podała jej jeden z nich.
- Weź, oddasz mi jutro - powiedziała.
Anna Farlito założyła go. Była raczej drobna, a płaszcz miał rozmiar XL
więc wyglądała w nim dosyć głupio. Za duży na nią, zbyt obszerny,
sięgał aż za kolana. W tamtej chwili nie miało to jednak żadnego
znaczenia.
Wyszli kiedy ulewa najbardziej przybierała na sile. Nie oglądali się za siebie tylko wsiedli na motocykl i pomknęli w noc.
Burza była straszna. Farlito nie widziała zupełnie nic przez zamazaną
szybkę kasku. Słyszeli warkot silnika, grzmoty, odgłosy padającego
deszczu. Przez jakiś czas jechał za nimi samochód, ale Anna nie
wiedziała czy