Umrzeć w deszczu
należy do Arienroda. Potem go zgubili. Tam w dole chyba
płynął Dreisam...
Tam w dole chyba płynął Dreisam. Noc była straszna. Okropnie zimno.
Eiselberg pędził jak szalony, tak że motocykl zeskakiwał po
nierównościach terenu. Zazwyczaj przy Annie kontrolował się i starał
jeździć wolno, ale nie tej nocy. Myślała że się rozbiją. Trzymała się
go kurczowo. Pod mokrą bluzą czuła jego mięśnie...
W końcu dojechali. Eiselberg zaparkował motocykl i weszli do środka. Po
omacku odnalazłam przycisk i włączyłam światło. Stali w przedpokoju
całkowicie przemoczeni, deszczówka spływała z włosów Anny a
mokre buty roznosiły błoto, brudząc idealnie czystą dotąd podłogę.
Ściągnęła płaszcz, Eiselberg zrzucił przemoczoną bluzę. Odwróciła się,
by powiesić płaszcz i nagle poczuła jego ręce, jak przywierają do jej
ciała i zamykają się w silnym uścisku. Spojrzała na niego i wszystko
było już jasne, bez słów. Eiselberg widocznie też to zrozumiał, bo po
chwili ściągnął z niej podkoszulkę. Kiedy już wylądowała na podłodze,
ręka Eiselberga powędrowała po jej plecach, ku zapięciu stanika.
W tej chwili gdzieś ze schodów usłyszeli wołanie.
- Karl, bist du hier?
Jego ręka zawisła na zapięciu stanika Anny. Widocznie wuj musiał przyjechać wcześniej. Ech...
- Ja!
- Mit Anna?
- Ja!
Karl von Eiselberg puścił dziewczynę, ta szybko naciągnęła bluzkę.
Chwilę później na dole zjawił się wujek Eiselberga przynosząc aspirynę
i białe, puchowe ręczniki. Nie miał pojęcia, jak bardzo nienawidzą go w
tej chwili.