Ulice Calleh
Gdy tak sobie rozważałem na temat postaci Zory i przyglądałem się blaskowi księżyca rzeczona wcześniej godzina upłynęła zanim zdążyłem się zorientować. Wybiła odpowiednia godzina, gwardziści właśnie rozpoczynali zmianę warty. Teraz albo nigdy pomyślałem.
-Ruszajmy – powiedział stanowczym głosem Zora.
Spojrzałem mu w oczy, obaj wiedzieliśmy co mamy robić. Bez słowa udaliśmy się w stronę kabli wysokiego napięcia. Przymierzyłem się trochę i jedynym strzałem przestrzeliłem jeden z nich, dzięki tłumikowi nie zrobiłem dużego hałasu, zresztą było to bez różnicy. Strażnicy byli już zaalarmowani nagłym zanikiem prądu. Nie było czasu do stracenia, gdy tylko się obejrzałem za siebie mój „przyjaciel” był już w połowie drogi do celu. Na mnie też już czas.
-Cholera, ten piasek jest naprawdę uciążliwy – powiedziałem pod nosem – Dlaczego też musieli to zbudować na takim pustkowiu?