Ula
- A czy mógłby pan do niego zadzwonić dla mnie? Mój samochód zepsuł się kilka kilometrów stąd i musiałam tutaj przyjść na piechotę…
- Mógłbym, ale to niewiele by zmieniło w pani położeniu, jako że on ma już pewnie nieźle w czubie. To i tak nie ma jednak większego znaczenia. O tej porze, w dodatku po ciemku i tak nic by nie zrobił z pani samochodem. – Kategoryczny ton faceta zniechęcił nieszczęsną do kontynuowania tematu. Kiedy usłyszała pierwszą informację chciała domagać się od niego znalezienia kogoś innego, kto mógłby natychmiast z nią pojechać i naprawić auto. Druga część wypowiedzi tego człowieka przemówiła jej w końcu do rozumu i uzmysłowiła, która jest godzina. Faktycznie – tej nocy nic już nie mogła zdziałać. Pogodziwszy się z tym faktem usiadła ciężko na stołku barowym przed kontuarem i zapytała:
- Może mi pan zrobić jeszcze coś do jedzenia? – Mężczyzna po raz pierwszy od momentu kiedy wkroczyła do jego lokalu nieznacznie się uśmiechnął.
- No, to była rozsądna decyzja. Ale niestety niewiele mi jeszcze zostało na stanie, dopiero rano będzie świeża dostawa. Mogę pani zrobić jakieś kanapki, jeśli ma pani ochotę.
- Cokolwiek, strasznie zgłodniałam.
Mężczyzna skinął głową i odwrócił się do lodówki. Wyciągnął stamtąd rzeczy i zajął się przygotowywaniem jedzenia. Była zbyt zmęczona żeby starać się kontynuować niezobowiązującą konwersację. Jemu również cisza zdawała się nie przeszkadzać, więc skupiła się na obejrzeniu miejsca, w którym się znalazła.
Było ono czymś pośrednim między barem a restauracją. Wyglądało jak żywcem wyjęte z hollywoodzkich filmów. Ten rodzaj lokalu, którego ściany zewnętrzne stanowią wielkie okna przez które można zobaczyć wszystko to, co znajduje się w środku. Wewnątrz, pod tymi oknami, stały stoliki wraz z niewygodnymi kanapami obitymi nędzną skórą w kolorze, który kiedyś zapewne był czerwony, teraz jednak wyblakł i poplamił się tak, że przywodził na myśl jedynie barwę wymiocin. Podłogę pokrywały nijakie kafelki, poznaczone w wielu miejscach siecią delikatnych pęknięć, zupełnie tak, jak siecią zmarszczek pokrywają się twarze starzejących się ludzi.
Poza nią nie było żadnych innych gości. Nie wiedziała jak prezentuje się całościowa oferta gastronomiczno-socjalizacyjna tej miejscowości, ale wyglądało na to, że miejsce, w którym się znalazła nie było tej oferty mocnym punktem. Zdawały się to potwierdzać dość niepewne ruchy obsługującego ją mężczyzny, które sugerowały, że raczej nie ma wprawy w aktywnościach kulinarnych. Pozostawało się zastanawiać, dlaczego zdecydował się akurat na prowadzenie miejsca, gdzie były mu potrzebne umiejętności, których nie posiadał.
Dziewczyna była wszakże tak głodna, że kiedy postawił przed nią talerz z kanapkami wybaczyła mu zarówno długie na nie oczekiwanie jak i mało zachęcający wygląd tego miejsca. Jadła szybko i dość łapczywie, kiedy usłyszała pytanie: