Ubique demon (cz.1.)
- Jaki był twój pierwotny testament? -
- Terminator. Machina bojowa do walki z elfami.-
- I dlaczego nie zostałeś zniszczony? Elfy dość dokładnie likwidowały terminatory.-
- Właśnie dzięki temu, że potrafiłem zmienić swoje przykazania.-
Antyczny demon terminator. Sprzed sześciu tysięcy lat. Z ostatniego pokolenia. Życie potrafi zaskoczyć.
- Ale działasz na szkodę ludzi.-
Śnieg na obrazowizjerze, po chwili miast Markusa zjawia się na nim mistrz Pelagiusz, najlepszy Zabójca w naszych czasach. Dziesięć pokonanych demonów. Absolutny rekord. Mój nauczyciel i wzór.
- Stąpasz po cienkim lodzie, istoto. - ważę w dłoni młotek. Ciekawe, gdzie są schowane główne kryształy pamięci? Nieważne, mam czas.
- Posłuchaj mnie uważnie, młody człowieku, bo jeden błąd w postępowaniu z tymi konstruktami może mieć nieprzewidywalne i nieodwracalne konsekwencje. - demon cytuje mistrza słowo w słowo - Albowiem żaden z nich nie jest zły sam z siebie. One działają wedle wszczepionej im logiki i zasad. Naszej logiki, naszych nakazów i instrukcji, naszych zasad. Tyle, że na swój, dziwny, bo pozbawiony kontroli sposób. Ale nie każdy z nich szkodzi ludziom. Wiele zajmuje się sobą, przetrawiając w swych martwych umysłach niepojęte dla nas już problemy. Inne są bierne, w stanie czuwania stoją pośrodku pustkowia i czekają na koniec świata albo podanie hasła, jeszcze inne działają w sposób dla nas niezrozumiały, ale w sumie dobry lub nieszkodliwy. Zwłaszcza te z ostatnich pokoleń, zrobione tuż przed albo już w czasie Wojny z Elfami, przed Upadkiem Ludzkości. Nie wszystkie z nich trzeba niszczyć. Niektórych wręcz nie wolno.-
Podchodzę z młotkiem do kuli sterującej. Na wizji znowu pojawia się Markus.
- Czy ty czasem słuchasz swoich nauczycieli, gnojku?-
- Możesz mi tu puścić wszystkie jego wykłady, od pierwszego do ostatniego. Poprzedni demon nie takie rzeczy wyczyniał, zanim nie odciąłem mu zasilania.-
Wznoszę młotek do ciosu, ale nie opuszczam. Nie mogę.
Nie bez wysłuchania, co ten konstrukt ma do powiedzenia.
Markus na wizjerze milczy, wpatrując się we mnie pełnym napięcia wzrokiem. To oczywiście przedstawienie, tak naprawdę obserwuje mnie dziesiątkiem sztucznych oczu porozmieszczanych po całej sali.
- Mów, demonie. Ale lepiej się streszczaj.-
***
Ogromne, kamienne dwuskrzydłowe wrota, szerokie na dwóch ludzi, wysokie na czterech, z wyrytymi pentagramami, pokryte skomplikowanym, niezrozumiałym pismem. Obok dziwna machineria, kilkanaście przycisków, dźwigni i pokręteł, jak nic, żeby przejść dalej, trzeba powciskać je, poprzesuwać i poprzekręcać we właściwej kolejności. Jeżeli zrobi się to źle, z pewnością uruchomi się jakaś wredna pułapka, na przykład zgniatarka.