Twinning Część 3
— Ponieważ jej potrzebowałeś. Pomogłem już paru takim osobom, jak ty.
— Czekaj!
Takich jak on? Mężczyzna bez skarpetek na nogach zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Łapał się, co chwilę za głowę wyrywając włosy. Ksiądz i gospodarz domu usiadł w międzyczasie na wersalce i przyglądał się mu z niepokojem.
— Słyszałem wyraźnie, jak ta kobieta mówiła, że tacy jak ja nie są ludźmi. Co chciała przez to powiedzieć?
— Proszę, usiądź.
— Nie zmieniaj tematu księżulku!
—Usiądź! Proszę!
Pełny obaw i najczarniejszych myśli usłuchał w końcu i posadził swoje pośladki na krześle. Jak tylko to zrobił sługa Kościoła powiedział pojednawczym tonem.
— Wybacz mi. Wybacz mi, że nie powiedziałem ci tego od razu.
Ksiądz uważnie dobierał słowa, pomału przygotowując go na poznanie prawdy. Opowiedział mu o wcześniejszych spotkaniach z podobnymi ludźmi, jak on. Wyjaśnił jak udzielał im pomocy i schronienia. Powiedział też, że domyśla się, w jaki sposób przyszedł na świat. Jego gość słuchał tego wszystkiego z otwartymi ustami.
— Masz rację. Obudziłem się w jakimś opuszczonym pomieszczeniu bez żadnych wspo-mnień.
— Tak. A teraz posłuchaj mnie uważnie. Za każdym razem, kiedy to mówię, każdy z was reaguję na tą wiadomość inaczej. A mi mówienie tego przychodzi, coraz trudniej.
— Więc wiesz, kim jestem!
Istota siedząca naprzeciwko księdza była cała podekscytowana, nie mogąc usiedzieć na miejscu z wrażenia. Ksiądz zaś złożył ręce jak do modlitwy.
— Posłuchaj mnie synu. To, co teraz ci powiem będzie dla ciebie bardzo trudne, ale musisz mi obiecać, że zaakceptujesz prawdę, jaka by ona nie była.
— Obiecuję.
— Otóż… — zaczął z wolna. — Obudziłeś się w komorze, ponieważ nie jesteś człowiekiem. Jesteś klonem.
Mężczyźnie, do którego skierowane były te słowa zaczęło szumieć w głowie. Jeszcze raz ujrzał zbiornik, ale tym razem od zewnątrz. W środku zaś widział samego siebie, zanurzonego w zielonej głębinie. Zobaczył, jak walczy o życie wychodząc na zewnątrz. Był też świadkiem, jak ubiera się i rozgląda nerwowo dookoła. Następnie zobaczył kolejne sceny z ostatnich dwóch dni. Tak. Te słowo, które przed chwilą usłyszał wyjaśniało wszystko. Dziwne, że wcześniej nie skojarzył wszystkich faktów. Przecież to takie oczywiste!
— Ja czułem gdzieś w środku, że ze mną jest coś nie tak. Ale dlaczego sobie nie uświadomiłem tak oczywistej rzeczy? Jak mogłem nie uświadomić sobie…
— Prawdy? — wpadł mu w słowo duchowny.
— Tak.
— To najprawdopodobniej sprawa programu.
— Więc jestem maszyną? — przeraził się klon.