Twinning Część 3
— Nie mogę! Jesteś księdzem!
— Jestem przede wszystkim twoim przyjacielem!
Widząc, że nie ma wyboru, wziął banknoty, które następnie schował do kieszeni spodni. Na dworze zaczęło się ściemniać. Wyszli przed plebanię.
— Dziękuję za plecak — powiedział, zakładając go na plecy. Do środka wrzucił jeszcze parę ciuchów na zmianę.
— Nie ma sprawy. On też ci się przyda. Nie mówiłem ci tego wcześniej, ale uważaj na siebie.
— Elementy układanki zaczynają pomału trafiać na swoje miejsca. Będą mnie szukać.
— Tak — odpowiedział z goryczą ksiądz. —Nie spoczną, dopóki cię nie złapią albo nie zabiją.
Klon, żałosna imitacja człowieka i wytwór ludzkiej technologii nie bał się jednak. Zamierzał walczyć. Ze wszystkich sił. Teraz z kolei to on z uśmiechem na ustach zwrócił się do jedynego człowieka, którego szanował.
— Za bardzo chcę żyć, żeby dać sobie je odebrać.
— To właśnie chciałem usłyszeć. Może to cię zdziwi, ale ja wstąpiłem do seminarium z powodu kryzysu wiary.
— Naprawdę? — zdziwił się klon.
— Mówię poważnie. I dzięki temu znalazłem swoją drogę. I mam nadzieję, że ty też ją znajdziesz. W tej intencji modliłem się dzisiaj przy tobie w kościele.
— Dziękuję.
Podali sobie ręce.
— Idź z Bogiem.
Mężczyzna pożegnał duszpasterza, który stał się też jego przyjacielem i ruszył śmiało ku nieznanej przyszłości, która go czekała. Wiedząc już, kim lub czym tak naprawdę jest, szedł z mocnym postanowieniem walki o prawo do życia.