Twinning Część 2
Po dziś dzień drżały mu ręce, jak tylko wspominał tamtą chwilę. Pamiętał doskonale każdy szczegół twarzy chłopca. Oczy jak u trupa. Skóra barwą przypominającą popiół, bez najmniejszego chociażby śladu życia. Spojrzenie pozbawione emocji spoczęło wtedy na nim, przenikając go na wylot. Tamtego mrocznego wieczora wiedzieli już we dwóch, że popełnili błąd. Matka i ojciec dziecka zapewniali ich, że postąpili słusznie, ale oni pragnęli się tylko z stamtąd wynieść. Piotrowi przeszło przez myśl, czy może nie zastrzelić chłopaka, ale nie potrafił popełnić morderstwa. Zresztą wcale nie musiał. Nastolatek, mimo, że oddychał tak naprawdę od dawna już nie żył. Z klonowali tylko ciało. Ku przerażeniu rodziców, którzy podarowali lekkomyślnie swojemu dziecku kolejną szansę, chłopiec zaczął miotać się w straszliwych i niekontrolowanych konwulsjach. Rzucając się na wszystkie strony dziecko oszalało. Z jego ust zaczęła wydobywać się piana, a na skórze pojawiły się guzy. Nie wiadomo, czy był to wynik błędu naukowego, czy też sprawka szatana, ale niezbitym faktem było, że chłopca już na tym świecie nie było.
Zabrano go do specjalistycznego wojskowego szpitala, gdzie próbowano zbadać ten niesamowity fenomen. Piotr mógł się tylko domyślać, co dalej mogło się z nim stać. Najprawdopodobniej przeprowadzono na nim badania i testy. Możliwe też, że odprawiono nad nim egzorcyzmy, ale to nie miało już najmniejszego znaczenia. Nie dla niego. Ich decyzja nie uszła uwadze Agencji. Kazano im napisać wyczerpujący raport. Zostali również we dwóch przesłuchani. Przeprowadzono w ich sprawie dochodzenie, ale ku jego zdziwieniu nie zostali wyrzuceni. Zapewne uznano, że są zbyt cenni dla Wydziału. Wpisanie do akt nie było żadną karą. Jedyne konsekwencje, jakie na nich spadły była decyzja szefa gabinetu, nakazująca natychmiast obu rozdzielić. Jak argumentowano zrobiono to dla ich osobistego dobra.
Od tamtej pory Piotr pracował sam. Sam prowadził również śledztwa podczas służby oraz sam pozostawał poza nią. Iwona odeszła po roku, mając już dość zachowania swojego męża. Piotr w kółko pił. I to dużo. Czasami, kiedy brał wolne, mógł przez siedem dni i nocy chodzić pijany. Znajomy barman oglądając jego ekscesy żartował, że na świecie nie ma takiego alkoholu, który zdołałby go powalić. Mimo stężenia procentów nie stracił zdrowia ani pracy. Nie udało się mu też zagłuszyć własnego sumienia. Żaden drink, czy wódka nie potrafiła tego zrobić. Do kościoła nie chodził, więc z tej drogi nie skorzystał. Za każdym razem, jak tylko wybudzał się z odurzenia uświadamiał sobie, że z własnej głupoty okradł chłopca z najcenniejszej rzeczy, jaką mógł posiadać każdy człowiek: z duszy.