TU NAS NIE DOSIĘGNIE

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

– Kochanie, jest zimno, niech zrobi tutaj. Można wystawić do przedsionka i potem to wyleję – powtórzył.

Jakby nie słyszała. Nie znosił tego. Wyszły z namiotu.

– Jeszcze na plażę polazły. Zero wyobraźni.

Nasłuchiwał. Był bardzo niewyspany.

– Chyba jestem przewrażli...

W szmerze fal i wiatru pojawił się odgłos silnika łodzi rybackiej. Dobrze poznany przez lata przyjazdów tutaj.

Przemek czekał, aż ucichnie, ale stał się głośniejszy.

– Zbliża się. Szlag!

Normalnie słysząc silnik łodzi, nie ruszyłby się z miejsca. Ale to nie był normalny czas.

Wygramolił się pośpiesznie z betów i wyszedł na zewnątrz. Uderzył go wilgotny chłód jesieni.

Na niebie kłębiły się ciemne chmury. Będzie padać, jak nic.

– Gdzie saperka? – Rozglądał się. Nadawała się do obrony lepiej od siekiery.

Narzędzia leżały tam, gdzie je zostawił. Podniósł małą łopatę, której używał jeszcze jego ojciec za kawalera. Nie sądził, że będzie potrzebna, ale wolał być przygotowany.

– Pewnie przepłyną – gadał do siebie. – Szkoda, że w ogóle nas zobaczą. – Zależało mu, żeby nikt nie wiedział, że tu są.

Łódź rybacka płynęła w ich stronę. Pierwszy raz widział, żeby tak blisko brzegu. W środku stało trzech mężczyzn.

– Mamusia, patrz! – Ola zaczęła do nich machać.

Jeden odmachał radośnie, jak mały chłopiec, a nie dorosły chłop. Przemek zmarszczył czoło.

Silnik zamilkł, a dno łodzi zaszurało o mieliznę.

– Niedobrze – szepnął.

Wyskoczyło z niej dwóch rybaków i z rozbryzgiem wylądowali w wodzie po kolana. Ubrani w wodery i ciemnozielone kurtki.

– Dobry, hyhyhy – powiedział ten, który machał do Oli.

– Dzień dobry – powiedział Przemek.

– Co tu robicie, hy?

– Bywamy tu często.

Marta wzięła małą za rękę i odeszły dalej, jakby musiała zapewnić córce towarzystwo w zabawie, a gości, którzy niczym spacerowicze latem przystanęli na pogawędkę, zostawiła mężowi.

– Wojna jest, hyhyhy. – Rybak cieszył się i patrzył za matką i córką.

W ich wyrazach twarzy mocno odbijał się brak inteligencji.

– Nie tutaj. Wciąż jesteśmy zwykłymi ludźmi.

Mężczyzna miał podpuchniętą twarz, zabarwioną na różowo od picia i wiatru.

Przemek pomyślał o wsi rybackiej nieopodal, że wszyscy pewnie tam chleją.

Uśmiech nie poprawiał wizerunku rybaka. Malutkie, rozbiegane oczka, jakby szukały czegoś do zagarnięcia. Na plaży nie było niczego, ale dojrzał za drzewami namiot, zamaskowany gałęziami i liśćmi. Możliwe, że przepływając by go nie zauważyli, gdyby nie dziewczyny.

Drugi, młodszy rybak, po dwudziestce, był nad wyraz wyrośnięty, miał cały czas uchylone usta, a twarz zmarszczoną, jakby coś go bolało albo gacie uwierały w kroku. Wpatrywał się w Przemka.

Trzeci stał przy łodzi, miał surowe oblicze, czarną jak smoła brodę i zrośnięte brwi. Patrzył na dziewczyny, które najwyraźniej zainteresowały się jakimś robaczkiem na powalonym konarze.

– Wojna jest, rozglądamy się. Niebezpiecznie, co? Hyhyhy – rżał starszy rybak.

– Nie tutaj – powtórzył Przemek.

– Nie ma policji, nic nie ma, ludzie kradną, hyhyhy.

– Ale chyba nie wy? Wyglądacie na porządnych ludzi.

Wcale nie wyglądali.

– Patrzymy, jesteśmy u siebie.

– Ja też jestem u siebie. Przyjeżdżam tu dłużej niż żyje ten młody. – Przemek kiwnął na młodego, który uniósł lekko jedną stronę ust, co miało przypominać uśmiech.

Patrzył im w oczy bez cienia wahania. Starszy rybak przestał się uśmiechać.

– Chodź, młody.

Poszli do łodzi, a Przemek odetchnął z ulgą. Cofnął się od brzegu kilka kroków. Spojrzał w niebo, właśnie zagrzmiało.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04