TOMEK Z ZAKOPANEGO

Autor: lily_rose
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0


 Pogorszył mu się humor, ale kontynuował spacer. Skręcili z Sonią na ścieżkę prowadzącą wzdłuż wyciągu krzesełkowego, potem dotarli na skraj lasu i po kilku minutach szybkiego marszu byli przy Dolinie Białego. W tym miejscu można było skorzystać z niewielkiego bufetu, ale on miał w plecaku batonik i psie przysmaki. Poczęstował nimi Sonię, a ona z wdzięczności polizała go po twarzy długim jęzorem.
 Powoli niebo robiło się coraz ciemniejsze. Nic dziwnego - była przecież połowa lutego. Tomek wyjął z plecaka latarkę. Sprawdził, czy działa. Działała! Zatem mógł iść dalej.
 Las wyglądał jak zaczarowany. Rosnące przy drodze ośnieżone świerki, w półmroku zdawały się szeptać niesłyszalne dla ludzi dźwięki. Panowała cisza. Co jakiś czas mijał chłopca inny spacerowicz, ale ludzi było zdecydowanie mniej, niż w czasie szczytu sezonu. Tomek szedł dzielnie. Ile to już razy chodził tym szlakiem latem, czy zimą? Co prawda, zawsze szedł z rodzicami, ale był święcie przekonany, że bez problemu przejdzie trasę sam.


Gdy dotarł do mostku nad potokiem Spadowiec, nagle wzmogła się wichura. Trzeszczały konary, szumiały świerki. Okrył się szczelniej kapturem. W jednej ręce trzymał latarkę, a w drugiej smycz Soni. Kochana suczka dzielnie dreptała przy jego nodze. Stawiał ostrożne kroki, aby się nie poślizgnąć i nie złamać nogi. Dopiero teraz pomyślał, że niepotrzebnie powiedział przyjacielowi o kilka słów za dużo. Wytknął mu wagę, a nie powinien. Gdy o tym teraz myślał to czuł, że rumieniec wstydu oblewa mu policzki.
 - Halo! Chłopcze!
 Tomek odwrócił się zaskoczony. Parę metrów od niego stał mężczyzna w średnim wieku i przyglądał mu się ze zdziwieniem. Ubrany był w odzież trekkingową. Miał przewieszony przez ramię aparat.
 - Słucham? - odpowiedział grzecznie.
 - Jesteś tu sam? - zapytał nieznajomy i rozejrzał się w około, jakby spodziewał się zobaczyć w pobliżu kogoś jeszcze.
 - Tak... W czym mogę panu pomóc? - zapytał kurtuazyjnie Tomek.
 Mężczyzna się roześmiał.
 - Mi? Chyba to ja pomogę tobie! Takie małe dzieci nie powinny spacerować w lesie po ciemku.
 Chłopiec uśmiechnął się z wyższością.
 - Jest pan turystą, prawda? Zgaduję po aparacie... Jestem synem ratownika górskiego i zapewniam pana, że znam ten las jak własną kieszeń.
 - Coś podobnego... - zmieszał się mężczyzna. - Jak syn ratownika, to może faktycznie...
 - Do widzenia! - pożegnał nieznajomego i ruszył w dalszą drogę.
 Szedł dziarsko przed siebie i w duchu dumał nad naiwnością przejezdnych. Ci biedacy ciągle gubią się w terenie, a jeszcze chcą pouczać miejscowych. Pokiwał z rozbawieniem głową. Jego tata już uratował...
PUFF!
 Poślizgnął się i upadł!
 Latarka wyleciała mu z ręki i potoczyła się po śniegu.
 Upadł na kolana i ledwo zdążył podeprzeć się jedną ręką.
 Sonia rozpaczliwie zaskomlała:
 - Hauuuu!
 - Spokojnie, Soniu! Nic mi nie jest.
 Podniósł się powoli z ziemi. Otrzepał kurtkę i spodnie z mokrego puchu. Sprawdził lewą nogę. Cała! Sprawdził prawą nogę. Cała!
 Gdy upewnił się, że nie złamał żadnej nóg, zalała go fala ulgi. O mały włos, a skończyłoby się to dla niego tragicznie...
 Teraz dopiero dotarło do niego, że niepotrzebnie kusił los. Co to za pomysł, żeby chodzić samemu po lesie o tej porze?! Pomyślał, że najlepiej będzie, gdy szybko wróci do domu.
 - Chodź, Soniu. Wracamy! - rzekł czule do towarzyszki. Psina zamachała puszystym, białym ogonem ze szczęścia. Może ona też miała już dość tej wycieczki?
 Gdy przeszedł parę kroków poczuł, że coś dziwnego dzieje się z lewą ręką. Ściągnął rękawiczkę i podciągnął rękaw kurtki. Przyjrzał się nadgarstkowi. Czy nie był przypadkiem odkształcony? Wyglądał jakoś nienaturalnie.... Do tego czuł ni to mrowienie, ni usztywnienie kończyny.
 Przełknął ze strachu głośno ślinę.
 To musi być złamanie! Gdy upadał, podtrzymał się przecież lewą ręką!
 Gdy to sobie uświadomił, zimny pot oblał mu czoło. Jeszcze nigdy nie złamał żadnej części ciała, ale wiedział, że sytuacja jest poważna.
Złapał za plecak i gorączkowo przeszukiwał wszystkie kieszonki. Nie wziął komórki! Jak mógł o niej zapomnieć?!
 Spokojnie, pocieszał się w duchu. Zawsze mogło być gorzej, gdyby złamał i nogę. Wtedy już w ogóle nie ruszyłby w drogę. Wiedział, że panika nic tu nie pomoże. Musi skupić się na tym, żeby szybko dotrzeć do domu. Może będzie miał szczęście, spotka spacerowicza i poprosi go o pomoc?
 Ale szlak wydawał się być pusty. Było zupełnie ciemno, a w okolicy nie było widać żadnego żywego człowieka. Obliczył w myślach, że powrotna droga zajmie mu przeszło godzinę. Tymczasem z każdym krokiem zaczynał odczuwać ból w ręce. Stąpał teraz delikatnie i ostrożnie, ale czuł każdą kosteczkę. Nawet nadepnięcie na najmniejszy kamień wywoływało ból w nadgarstku. Jakby tego mało, czuł jak zimno oblewa mu całe jego ciało. Pojawiły się też dreszcze.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
lily_rose
Użytkownik - lily_rose

O sobie samym: Poznanianka z urodzenia i z wyboru. Miłośniczka kryminałów i reportaży. Mam też konto na lubimyczytac.pl pod tym samym nickiem (i avatarem :) ). Aktualnie przenoszę biblioteczkę.
Ostatnio widziany: 2021-02-27 17:17:45