to jedyne marzenia:) 4 marca 2010r
em się również, że jej rodzice umarli w wypadku, mogła poprosić o to, aby się z nimi jeszcze raz zobaczyć. Wiele osób tak robi... Ale ona nie poprosiła mnie o żadną z tych rzeczy... Z pewnością miała wiele pragnień, ale z tych wszystkich, za najcenniejsze dla siebie i kluczowe w życiu uznała poznanie odpowiedzi na pytanie o sens życia. Jak ja mógłbym jej odmówić? Jak mógłbym zaoferować coś innego?
- Pan to musi kochać swoją pracę... - powiedziała Brunetka wcierając oczy chusteczką.
- Owszem... Pomaganie ludziom jest moją największą pasją i jak dotąd jeszcze nigdy nikogo nie zawiodłem... Naprawdę nie wie pani, co mógłbym teraz zrobić?
- No cóż... Sens życia się zgubił, tak?
- Na to wgląda....
- I już się raczej nie odnajdzie, tak?
- Marne szanse...
- Więc mam taką propozycję. Niech pan pójdzie do Boga i poprosi go ustanowienie nowego sensu życia.
- Pani chyba żartuje? - spytał niepewnie Anioł. - Myśli pani, że on może to zrobić?
- Oczywiście, że tak! W końcu jest wszechmogący, prawda?
- Sam nie wiem... Tak się składa, że rozmawiałem dzisiaj ze Stwórcą... On zapomniał, jaki jest sens życia, ale zapewnił mnie, że tworząc świat miał jakiś konkretny cel. Tego celu chyba nie można tak po prostu sobie zmienić.
- Ależ skąd! Wszystko jest wyłącznie kwestią odpowiednich ustaleń! Moja przyjaciółka jest sekretarką pana Boga. Jego gabinet znajduje się na trzecim piętrze, jeśli pan tylko chce, to zaraz jej powiem, żeby gdzieś pana wcisnęła.
- Byłbym wdzięczny.
Parę minut później Anioł stał już na trzecim piętrze. Brunetka tłumaczyła coś zaciekle sekretarce. Już po paru chwilach obie westchnęły głęboko i spojrzały na Anioła ze współczuciem.
- Niech pan do niego wejdzie - powiedziała sekretarka.
- Chyba nie powinienem mu przeszkadzać? Nie ma teraz żadnego spotkania?
- Nie! Właśnie mu się kończy przerwa na lunch. To dobry moment. Idź śmiało.
Anioł odważnie ruszył do drzwi. Zapukał i wszedł do środka.
- W czym mogę panu pomóc? - spytał siedzący po turecku za biurkiem Budda. Anioła trochę zdziwił ten widok, ale starał się być jak najbardziej taktowny i tego nie okazywać.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam problem...
- To zrozumiałe. Gdybyś go nie miał zapewne by cię tu nie było.
- No tak, właśnie... Chodzi o to, że już od bardzo wielu godzin nie mogę znaleźć odpowiedzi na pytanie „jaki jest sens życia”. Ona chyba się zgubiła...
- „Zgubiła się”? To niemożliwe! Nie mogła się zgubić...
- Ależ tak! Chyba nikt dawno nie używał tego pytania... Nikt nie pamięta, jaka jest odpowiedź, nawet Stwórca. Sprawdziłem w archiwum pytań, ale ktoś popełnił błąd i odpowiedź zaginęła.
- Zaraz, zaraz... Czy ja dobrze rozumiem? - spytał Budda z lekkim przejęciem. - Jest teczka z pytaniem o sens życia, ale w środku nic nie ma?
- Nie no, jest - powiedział Anioł i podniósł trzymaną w ręku teczkę. - Ale.. Niech pan sam spojrzy... Ktoś niechcący zamienił odpowiedzi... Przez kilkanaście godzin przeszukiwałem teczki z pytaniami, do których odpowiedź brzmi „sorbet jagodowy”, ale nie znalazłem tej, w której znajdowałby się sens życia..
- Konsultował się pan z archiwistą...?
- Tak, tak... Ta pani powiedziała, że jakiś pan popełnił błąd i gdzieś bardzo szybko wybiegła... Potem jej już nie spotkałem. Z kolei tamten pan powiedział, że o pomyłce nie ma mowy i nie chciał mi pomóc.
- Aha... A na czym polega problem? - spytał Budda zza trzymanej wciąż w rękach teczki. Anioł aż wzdrygnął się lekko.
- Jak to na czym polega problem? - spytał z niedowierzaniem. - Zginął sens życia! To chyba spory problem.
- A bo to świat się wali bez tego?
- No nie, ale... Wszystko powinno mieć sens. Panu to na prawdę nie przeszkadza?
- Nie. Zostałem mianowany bogiem i robię wszystko co do mnie należy zgodnie z określonymi procedurami. Po co tutaj sens?
- Ale, ale...! Te procedury są błędne... - zaczął