Tatusiek (Malarz 6)

Autor: zielona
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Sala szpitalna, słońce wpadające przez duże okno, wiatr delikatnie unoszący i falujący zasłonką. Trzy łóżka, zapach chloru i leków rozwiewany przez powietrze wpadające przez lufcik. Tego dnia ojciec prawie nie spał. Leżał nieruchomo z uchylonymi powiekami raz po raz kierując wzrok na syna. Wydawało się, że powoli wraca mu świadomość. Kryspin uśmiechał się, bo w tym upatrywał początek końca złej passy. Siedział przy łóżku, to kręcił się wokół przeszukując szafkę, lub poprawiając pościel. Opowiadał ojcu to co mu przyszło do głowy chwaląc się bez krzty skromności jak pięknie się nim opiekuje.
 - Prawie dwa tygodnie już tu jestem. Pamiętasz? Przerobiliśmy już Kartezjusza, Nietschego i zaczęliśmy Abelarda. Ustaliliśmy już, że Nietsche ma sporo racji. Zgodziłeś się ze mną. Pamiętasz? – ojciec jęknął z grymasem na twarzy, a Kryspin uśmiechnął się w tym jęknięciu znajdując dowód na to, że ojciec rozumie i jest świadomy tego co do niego mówi.
 - Ustaliliśmy, że podlegamy odgórnemu prawu ewolucji, a życie zaprojektowane jest, aby najsilniejsze jednostki rozwijały się, dominowały i zdobywając potrzebne terytorium rozrastały się, a najsłabsze ginęły. – ojciec na te słowa znowu mruknął i nawet przekręcił głową wykrzywiając twarz w grymasie w związku z czym Kryspin postanowił przestać się drażnić i zaśmiał się – Taki żart. Wiem. Pamiętam. Człowiek posiada biologicznie uwarunkowane ciało i cząstkę ducha od Wielkiego Ducha.
 - Pieprzenie – odezwał się męski głos z sąsiedniego łóżka.
Pacjent, który do tej pory leżał nieruchomo nie wydając z siebie dźwięków teraz przemówił ochrypłym głosem i zaśmiał się cierpko. Kryspin spojrzał na niego. Blade ciało, lat około czterdziestu. Smukła sylwetka i całkiem przyjemne kontury twarzy – inteligentne, takie, które zazwyczaj podobają się kobietom, zmarszczone bólem czoło, łzy w oczach, wyzywające spojrzenie. Leżał bez ruchu w kołnierzu ortopedycznym. Także klatka piersiowa i ramię schowane było w gipsie. Kroplówka podłączona do drugiego ramienia tłoczyła w niego płyny.
  - To taka metafora na określenie Boga, ale zupełnie nieuwłaczająca – wyjaśnił Kryspin
  - Wielki Duch. Pieprzony dyktator, który bawi się ludzkim losem jak zabawką. Że jest? Na pewno jest. Nietsche nie miał racji.  Człowiek nawet jakby bardzo się starał nie jest w stanie tak bardzo spieprzyć sobie życia. Musi być jakaś wyższa siła. Pieprzony wszechwładca dźgający jak mu się podoba. Oddaj mu wszystko, ukorz się przed nim, połóż na twarz z pokorą, żyły sobie dla niego wypruj, a on wtedy z rozkoszą wdepcze ci twarz w błoto i odbierze oddech, zmiażdży głowę i spyta czy na pewno nadal go miłujesz. Sadysta pieprzony i tyle. Nie… Przypadek… samo z siebie to wszystko nie mogło by spaść. Pewnie, że jest wyższa siła. Nietsche nie miał racji. Jest coś nad nami. Demon w postaci boga, któremu zawsze będzie mało naszych łez, krwi i bólu.
Kryspin na chwilę zamilkł. Nie wiedział czy powinien odpowiadać, ale zerknąwszy na ojca uznał, że choćby dla niego musi to zrobić. Po chwili zastanowienia wypowiedział pierwszą myśl jaka przyszła mu do głowy.
 - Dziwną pan wyznaje religię – stwierdził – Te religie o których słyszałem uczą, że upokorzenie siebie prowadzi do samodoskonalenia i do wzrostu wewnętrznego. Ciało jest chwilowe i mierne. To duch ma urosnąć mocą nieśmiertelności. – Sam zdumiał się nad swoimi słowami.
 - Du

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
zielona
Użytkownik - zielona

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-07-21 10:48:39