Tatusiek (Malarz 6)
- Jak pisze Ewangelia robił to Bóg za pośrednictwem rąk Jezusa. – zauważył leżący
- Za pośrednictwem Swego Syna wetkniętego w materię. Tego, który był między nami. Każdy z nas ma w sobie światełko od Boga i za pośrednictwem naszych rąk Bóg może działać w materii, ale bez pośrednictwa być może nie. Nie wiem od czego zależy sprawczość i moc naszych rąk. Może od naszego zawierzenia Bogu, może od siły naszego ducha. Nie wiem dlaczego Ojciec Pio mógł uzdrawiać, a ja nie mogę, ale jestem pewien, że własną wolą musimy oddać Bogu nasze ręce, aby mógł przez nie coś uczynić. Widocznie Bóg ma zasady i jak raz powiedział – czynię wam ziemię poddaną to stara się tego trzymać. To jest moje zdanie Adaś, a ty musisz odpocząć po tych wszystkich misjach, bo ci się coś pomieszało.
Po tym wyjaśnieniu Kryspin odetchnął z ulgą. Poczuł jak Tatusiek znów staje się Tatuśkiem i uśmiecha się do niego życzliwie. Teraz mógł myśleć o spotkaniu z dziewczyną, o przyszłości i znów z energią wygłaszać ojcu swe teorie na temat wszechrzeczy. Opadł z niego balast umierających za przyczyną dobrego Boga niewinnych dzieci. Nie mógł teraz uwierzyć, że nie wpadł na wypowiedzenie tego już poprzedniego dnia jak Adam wygłosił swoją teorię. Dopiero teraz wszystko mu się poukładało. Gdyby zauważył błysk dumy w oczach powalonego przez wylew ojca i łzę, która wymknęła mu się spod powieki może by pojął, że to był najlepszy moment na poukładanie sobie wszystkiego. Mężczyzna po raz pierwszy od wylewu poruszył dłonią, ale to też zostało przegapione. Chciał coś dodać? Zaprzeczyć, uściskać syna? Cokolwiek to było zamiast tego uronił niemą łzę.