Tam, gdzie problem pozostał...
ę.
- Nie ja? A kto? No daj spokój. To takie żałosne tłumaczyć rzeczy oczywiste. Nie wstyd Ci, tak zwodzić i udawać? Czy nie widzisz, że ja chciałem, żeby między nami coś było, coś co nazywa się przyjaźnią…
- Ale ja się boję…
- Czego? Przyjaźni?
- Ty chciałeś więcej.
- Chciałem, ale nie dałaś mi szansy, żeby zobaczyć czy warto.
- Zbyt dużo razu się zawiodłam.
- Ja też się zawiodłem i co? Mam twierdzić, że i ty jesteś taką samą perfidną osobą?! Przecież to chore! To zamykanie się na świat od wewnątrz i zabijanie uczuć drugiej osoby. Przebija przez to niesamowity egoizm. I wiesz co ci powiem? Jesteś właśnie taka, jak inne. Nic, a nic się nie różnisz. Może tylko tym, że tak pięknie umiesz kłamać płaczem…
Nie potrafiłem zahamować swojego żalu. Nagromadzenie nienawiści było tak silne, że zerwało więzy rozsądku i pozwoliło pustoszyć racjonalne myślenie, jednocześnie burząc przy tym granice przyzwoitości. Mówiłem bez żadnego opamiętania, przerywnika czy choćby zaczerpnięcia powietrza….
Odwróciłem się i przeszedłem przez pasy. Schodząc w dół do metra przelotnie na nią spojrzałem. Musnąłem ją tylko jednym okiem. Ten widok utkwił mi w pamięci i kole mnie mocniej niż inne wspomnienia. Stała tak jak wtedy, wzrok miała utkwiony tam, gdzie przed chwilą stałem. Tyle, że z oczu kapało jej prawdziwe sumienie…
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora