Szalony Doktór BUBÓL!!! (rozdział 2)
Obudził się po kilku godzinach. Miał skrępowane ręce i nogi, nie mógł się ruszyć. Wszystko go bolało, ale największy ból odczuwał w miejscu gdzie Buból wbił mu nóż. Otworzył oczy i ujrzał po raz kolejny to okropne pomieszczenie, w którym pełno było krwi na ścianach i zakrwawionych narzędzi walających się po stołach i podłodze. Ale najgorszym co zobaczył był Doktór Buból. Jęknął.
- Och. Nasz słodki ciupuś się obudził nareszcie. I jak się czujesz? Lepiej ci?
Jack był zbyt zdezorientowany i przestraszony by cokolwiek powiedzieć. Chciał umrzeć, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że ten szalony człowiek nie pozwoli mu tak łatwo.
- Nie stresuj się! Ja wszystko załatwię!! - wrzeszczał lekarz. - W końcu jestem doktór!!! BU! BÓL!! Ciekawe... Co wolisz... Bu... czy Ból... - powiedział po czym znowu wyciągnął swój długi nóż. - Nie ruszaj się, nie szarp. A zombie nie przyjdzie do ciebie w nocy. Hahaa! - zaśmiał się - bo sam będziesz zombiakiem!! - zamilkł na chwilę, sięgnął do kieszeni swojego ubrudzonego krwią fartucha i wydobył z niego mały słoiczek z jakimiś tabletkami.
- To w razie jakbyś chciał odfrunąć! Jak ptak!! Do nieba mdłości. Ale doktór Buból na to nie pozwoli. Dzięki tym słodkim pigułeczkom będziesz czuł wszystko, nawet smród własnych flaczków i gówna. Masz łyknij - powiedział podając mu tabletki. Ale Jack mocno zacisnął usta. - Tak chcesz się bawić skurwysynku pierdolony?! - wrzasnął Buból. - To chyba cię bóg opuścił - powiedział po czym zatkał mu nos. Jack kiedyś ćwiczył jak najdłuższe wytrzymywanie bez powietrza, był w tym całkiem dobry, potrafił więc wytrzymać bez powietrza trochę ponad dwie minuty.
- Ja mam czas, ale czy ty go masz chłopcze? - powiedział lekarz uśmiechając się szyderczo. W końcu Jack lekko otworzył usta by nabrać powietrza, a Buból wepchnął do środka palec żeby otworzyć mu je szerzej. Właśnie wtedy Jack ugryzł go z całej siły w palca. Niestety pan Buból ani na chwilę nie cofnął ręki. Wrzeszcząc wiercił palcem w ustach Jacka, aż w końcu udało mu się otworzyć je na tyle by wsypać do nich tabletki. Mimo wszelkich starań spłynęły one do gardła Jackowi. Teraz już nawet zemdleć nie będzie mógł. Będzie czuł wszystko co ten zawszony skurwiel mu zrobi. Żałował że zapyskował do tej głupiej nauczycielki. Dostał by naganę i na tym by się skończyło. Nie poszedłby do dyrektora, on nie zadzwoniłby do mamy, a mama nie zauważyłaby krwawienia. I nie trafiłby do tego popierdolonego człowieka.
- Dobra, dobra! Czas nas goni! Czas na operację!! - wrzasnął Doktór Buból. Pogrzebał chwilę w szufladach swoich szafek po czym wydobył z nich ręczną piłę. - To dopiero sprzęcior, co?!
- Nie!! - wrzasnął przerażony Jack. Piła... to ostatnie czego się spodziewał. Nie sądził że będzie aż tak strasznie.
- Nie? Jak to, nie?! To wysokiej klasy sprzęt!
- Proszę niech pan nie robi mi krzywdy!
- Ach... Zawsze, kurwa, to samo. "Nie rób mi ksywdy, nie rób mi ksywdy"! - krzyczał przedrzeźniając Jacka. - Co wy wszyscy tak się tego boicie?! Co wy macie do tego bólu? Zobacz chłopcze - powiedział podchodząc do Jacka. Podwinął rękaw. - Widzisz te blizny? Są jak stąd do las Vegas nie? - Jack zobaczył okropne blizny na rękach pana Bubóla. Pokrywały jego rękę niemal w całości. Wyglądała jak ręka mumii, cała pomarszczona. Niektóre blizny były jeszcze świeże. I głębokie na kilka centymetrów, czasem widoczna była kość. - Widzisz, chujku? Jak myślisz? Jak myślisz, kto mi to kurewstwo zrobił?! Matka boska jezusowska?!! NIE!!!! JA!!!! JA SE JE ZROBIŁEM!!!!! Jak se smacznie spałeś! Ja pierdolę - krzyknął, po czym nagle pobiegł szybko w stronę szafki z zakrwawionymi narzędziami. Chwycił zakrwawioną piłę i podniósł ją w górę, jak trofeum.
- HAHAHA!!!! - zaśmiał się szaleńczo. - Widzisz jak ja se to robię! Łykam tabletki, a potem kroję jak chlebuś. Z tego wszystkiego to se nawet chuja odciąłem!!! Dlatego jesteś mi potrzebny... Widzisz, moja żona jest straszni