KONIEC ŚWIATA ( z cyklu: "Historyjki" )
Nic się nie stało.
To kłopot dla wielu osób. Zapowiadany Koniec Świata nie nastąpił.
Teraz był zmuszony poszukać przyczyny tego boskiego niewypału. Pierwsze, co przyszło mu do głowy, to pytanie: „Czy jego wiara była słaba? A wiara innych ludzi?”
W końcu zdarzyły się przypadki gdy syn zabijał matkę i rodzeństwo, a potem sam popełniał samobójstwo, by wszystkim zaoszczędzić okropności Ostatecznego Rozwiązania Nieudanego Eksperymentu Boga.
Tak, tak… Jego wiara nie była zbyt mocna. Choć, oczywiście, spisał testament ( dla kogo? ), ogłosił wszystkim swoje życzenie bycia skremowanym ( po co? ), uporządkował wszystkie listy i pisma filozoficzne(strasznie się przy tym zmęczył, ale to było konieczne). W końcu – porządek być musi.
…Dzień 21 grudnia 2012 roku przeszedł do historii jako Wielka Pomyłka uczonych i teologów różnych wyznań w interpretacji Myśli Majów.
Szybko jednak w kolejnej dacie: 13 kwietnia 2036 roku - zauważono szansę na rehabilitację jajogłowych i kapłanów, kiedy to asteroida Apophis może się zderzyć z Ziemią, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością.
24 lata Oczekiwania dla ludzkości, to jak mały pryszcz na pupci niemowlaka więc przygotować się trzeba. Tym razem kwestia Ostatecznego Rozwiązania Problemu Ludzkości zapowiadała się iście po mistrzowsku, i tak jak trzeba: każąca ręka sprawiedliwości ukaże się z Nieba.
…By swą myśl wzmocnić, udał się do kuchni i z lodówki wyjął pół litra czystej, potem do szklaneczki wlał mroźny, męski napój, i usiadł w fotelu.
Po solidnym łyku gorzałki już wiedział od czego ma zacząć.
Po pierwsze – ubierze się w błękitny garnitur, założy białą koszulę i krawat czerwony. Po drugie – stanie w oknie z zapaloną gromnicą w jednej ręce, a w drugiej – z krzyżem skierowanym w stronę otwierającego się Piekła. Mus taki, żeby wcześniej nie zemdleć więc nim podejdzie do okna – wypić trzeba szklankę gorzały.
Nie wiedział tylko, czy ma śpiewać pobożne pieśni, czy wystarczy: „Góralu czy ci nie żal?”
To się okaże w czasie próby.
Ponieważ szklaneczkę miał pustą, napełnił ją tym samym płynem, i udał się do łazienki.
Musiał spojrzeć w lustro. Przecież to zrozumiałe… Rozpoznać się musi nim go zapytają w niebieskiej tancbudzie jak się nazywa, i kto zacz.
W końcu, po raz pierwszy tam się znajdzie i nie będzie pytał byle łachudrę o to kim jest, i co tu robi. Zachowa się jak stary bywalec. Podejdzie do lady, zażąda setkę, śledzia i duże piwo. Wyciągnie papierosa, splunie na podłogę. Właśnie tak trzeba. Zyska szacunek i wnet się ktoś nim zajmie.
…A gdy się napatrzył w lustrze i uznał, że ta twarz kogoś mu przypomina, wrócił do kuchni z pustym naczyniem, kierując się od razu do lodówki.
Westchnął z ulgą.
Koniec Świata przestał być straszny.