Syrenka z warkoczami
Po kilku latach, w czasie których utrzymywaliśmy ze soba ścisły kontakt, powróciłem do swojej ukochanej, której, jej przybrani rodzice, wobec naszej determinacji, postanowili pobłogosławić nasz Związek. Moi wujostwo, stanowczo sprzeciwiali się temu związkowi, mając w zamyśle inny, bardziej intratny ponoć dla mojej przyszłości, związek ze starym, szlacheckim Rodem ciotki, osiadłym aktualnie na Zamojszczyźnie. Powiedziałem im, że ja zdania nie zmienię i choćby mi przyszło żyć o chlebie i wodzie, nie zamienię miłości na pieniądze. Po ukończeniu szkoły otrzymalem nakaz pracy do BEFAMY w Bielsku- Białej. Coprawda miałem rodzinę w Zagłębiu, ale moja ukochana mieszkała na Mazowszu. Realizując swoje plany życiowe, związane z Miłością mojego życia, doświadczałem na swej drodze, niewyobrażalnie wiele, szczęśliwych przypadków, które rozwiązywały moje problemy. Jednym z takich, było przypadkowe poznanie dość wpływowej osoby, która pomogła mi w ciągu dwóch dni, otrzymać bardzo atrakcyjną pracę w Warszawie. Była to praca w Lotnictwie. Znowu szczęśliwy przypadek. Kierownik działu Kadr, pochodził z Zagłebia. Jak nie pomóc ziomkowi. W przeciągu trzech dni otrzymuję pokój w hotelu robotniczym. Właśnie zwolniło się miejsce, po oddelegowanym na pół roku do Mielca, pracowniku. Moja dziewczyna jeszcze o tym nie wie. Uszczęśliwiony, że tak szybko zaczynają spełniać się moje marzenia, w najbliższy sobotni wieczór, jadę do jej domu. Kiedy Ona dowiaduje się, że już nie wracam do Bielska, bo otrzymałem pracę w Warszawie, nie dowierza i ze łzami radości rzuca mi się na szyję. Jej rodzice nie kryją zadowolenia. Nazajutrz była niedziela. Po śniadaniu, najbliższym pociągiem jedziemy do Warszawy. Kiedy na Dworcu Gdańskim wchodziliśmy po schodach na wiadukt, nagle zapytała : a dokąd ty mnie właściwie wieziesz ?- Jadę tak nie wiedząc gdzie i po co ! Jedziesz tam, gdzie i ja ! – odpowiedziałem, rozradowany. Ująłem ją za rękę i zacząłem śpiewać : ,,kiedy rano jadę osiemnastką, chociaż ciasno, chociaż tłok ! Patrzę na kochane moje Miasto, które mnie zadziwia co krok...” Wariat ! – puść mnie, ludzie się śmieją ! Niech się śmieją ! – ja jestem szczęśliwy, a ty nie ? – zapytałem. Ja też, głuptasie, ale tak przy ludziach ? Co ? – przy ludziach , to ja mogę cię pocałować. Nim zdążyła wydobyć słowo, przyciągając jej głowę, pocałowałem ją delikatnie w koniuszek nosa a następnie w usta. Właśnie nadjechał tramwaj. Na placu Narutowicza przesiedliśmy się w siódemkę i po około pół godzinnej jeździe, wysiedliśmy przy pętli tramwajowej. To tutaj ma być ta niespodzianka ? Tak, odrzekłem. Kilkadziesiąt metrów przed pętlą, obok bramy wejściowej do mojego Zakładu Pracy, stał parterowy, drewniany barak, w którym mieścil się tymczasowo Hotel Robotniczy. Otrzymałem w nim samodzielny pokój, na razie na pół roku. Dalej zobaczymy. Po drugiej stronie ulicy, rozpoczęto już wykopy pod fundamenty nowego Hotelu. Nie będę więc musiał jak sądziłaś, dojeżdżać codziennie pociągiem do Warszawy. Do ciebie będę przyjeżdżał w każdą sobotę a jeśli mnie przenocujesz, to wracał będę do pracy, dopiero w poniedziałek rano. Co ty na to ? Nieprawdopodobne, jak udało ci się to wszystko załatwić ? Ująłem ją pod rękę i wprowadziłem po schodkach do Recepcji. Pobrałem klucz i zaprowadziłem do pokoju. Jak widzisz, bardzo tu skromnie, ale zanosi się na to, że będę pracował nieraz i do późnego wieczora. Ważne, że będę miał gdzie spać i przy tym więcej zarobić, a pieniążki będą nam potrzebne, jeśli mamy zamiar się pobrać. Tak się cieszę, powiedziała zarzucając mi ręce na szyję. To już nie długo, prawda ? Tak kochanie , ale przed rokiem się nie wyrobimy. Mój Drogi ! –czekałam te kilka lat, poczekam jeszcze rok. Zaparzyłem herbatę, wyjąłem z szafki herbatniki i nalewając do filiżanek, powiedziałem : Pierwsza herbatka we dwoje – od czegoś trzeba zacząć. To cóż, wypiliśmy herbatkę, zjedliśmy pepitki, ruszamy więc na podbój, już naszej, wspólnej, ukochanej Warszawy. Czy wiesz o tym, że istnieje taki przekaz, który mówi, że każdy nowy mieszkaniec stołecznego Grodu, chcący zaskarbić sobie Łaski miłościwie nam panującej Syrenki warszawskiej, powinien złożyć na jej Ogonie pocałunek ? Ale masz pomysły ! – zaśmiała się. Przecież mówię Ci, że jest to legendarny przekaz. No mój Drogi, - powiedziała. Słowo się rzekło – kobyłka u Płota ! Oczywiście ! – odparłem, ale nie dzisiaj, bo jest już późno. Dzisiaj ucałuję na Rynku Mariensztackim moją SYRENKĘ Z WARKOCZAMI, która ma na imię LILA, a w następną niedzielę, pojedziemy na Powiśle, aby wspólnie złożyć Hołd naszej Syrence – zgoda ? Oczywiście, że tak ! Tylko dlaczego aż na Mariensztacie masz mnie pocałować, a nie teraz ? – Teraz, to tylko buziaka i to w policzek. Posmutniała nagle. Przytuliłem się do niej. Wiesz, jak bardzo Cie kocham, ale spójrz na ten tapczanik. Mogli byśmy się zapomnieć, a wtedy wszystkie nasze plany mogły by się bardzo skomplikować. Dzisiaj jest niedziela. Na mariensztackim rynku, po południu, zaczyna się zabawa. Tam na oczach wszystkich, trzymając Cię w objęciach, tańcząc, będę całował Twoje usta, oczy i te piękne warkocze. Z tamtąd, będziemy mieli blisko do Dworca Gdańskiego, a obiecałem Twoim rodzicom, że wrócimy do domu przed dziesiątą wieczór. A teraz buziaczek i w drogę na Starówkę. Bar mleczny i potem jeszcze parę kroków i