Angels Pub zakończenie, którego miało nie być
Angels Pub zostało napisane wiosną 2015. Wypadki ostatniego pół roku dopisały ten epilog.
Zakończenie dopisane... przeż życie
Rok później Annabelle dostała świetną posadę. Zupełnie przypadkowo.
Trochę bała się tego nowego otoczenia. Nie była pewna czy ją zechcą.
Jednak wszystko powoli wskazywało, że jest akceptowana.
Jerzy musiał wyjechać slużbowo. Miał do załatwienia masę spraw. Chciał to pozałatwiać jak najszybciej i wrcić do Annabelle. Jego pobyt się przedłużał, sprawy komplikowały.
Prawie codziennie do siebie dzwonili.
- Za tydzień przylecę na weekend - powiedział Jerzy któregoś dnia.
- Świetnie - ucieszyła się i zaplanowała cały pobyt Jerzego.
Mieli póść do teatru.
Teatr był, ale... atmosfera była nie szczególna.
Annabelle atakowała Jerzego, że się ociąga, że kontaktuje się z byłą żoną.
W pewnym momencie Jerzy zauważył, że wszystko, co robi "jest źle".
Nie wiedział o co chodzi.
W tydzień po jego powrocie, Annabelle zadzwoniła. Tęskniła.
- Przyjedź w przyszym miesiącu - prosiła - wszystko bez ciebie nie ma sensu.
- Przyjadę i zaraz rezerwuję bilety.
Szybko wyszukał połączenia w internecie. Strasznie się ucieszył, bo znalazł tanie bilety o dwa tygodnie wcześniej niż planowali się spotkać.
- Mam bilety - prawie krzyknął w słuchawkę.
- Super! - annabelle była rozradowana.
Ale czy na pewno?
Dwa tygodnie później był bal w nowej firmie Annabelle. Bal przebierańców.
Szykowała swój strój i pytała Jerzego w ktrej sukience ędzie jej lepiej.
Razem wybrali.
W przeddzień balu zadzwoniła nagle Annabelle.
- Zdjęłam twoją obrączkę - powiedziała - przestała mi pasować.
Jerzy nie wiedział w pierwszej chwili o co chodzi.
- Wiesz Jerzy, ale czuję się niedopchnięta. Potrzebuję seksu.
- Nadrobimy to, jak przyjadę - zażartował Jerzy.
- Ale ja nie chcę z tobą... - padło jak grom z jasnego nieba.
Jerzy milczał. Wszystko stało się jasne.
Bal był udany, a Annabelle była rozradowana. Opowiadała Jerzemu jakieś ogólniki i bzdurki zupełnie nieistotne. Miała przysłać zdjęcia... przysłała trzy niewyraźne... nic tak naprawdę nie pokazujące.
Z dnia na dzień robiło się coraz gorzej. Annabelle zaczynała oskarżać Jerzego o kłamstwa, o krętactwo, oto, o tamto.
W końcu zawyrokowała: Odchodzę.
- A przyjazd? - zapytał Jerzy
- Tak chciałaś tego przyjazdu, tego spotkania.
- No to przyjedź.
Wizyta była bardzo na dystans. Annabelle nie pozwoliła Jerzemu na podjęcie jakiejś bardziej osobistej rozmowy. Na dotknięcia jerzego reagowała nerwowo. Odskakiwała, jak porażona prądem.
Jerzy czuł wyraźnie, że jest ktoś inny, ktoś przed kim bardzo Annabelle chce ukryć jego obecność tutaj. Twierdziła jednak, że nikogo nie ma.
Z wesołej i kochającej dziewczyny zamieniła się w zniechęconą i oschłą. trzymającą go na dystans.
Poszli na spacer. Tak jak kiedyś i tą samą trasą co kiedyś. Była tylko jedna różnica. Annabelle cały czas pilnowała dystansu pomiędzy nimi. Jerzego to bolało. Był wewnętrznie rozdarty. Mówili niewiele, bo każdy zaczęty przez Jerzego temat, był zaraz sprowadzany do wytykania bezzasadnych oskarżeń o niezaistniałe przewinienia.
Wieczorem chciał jej poczytać wiersze.
Kategorycznie odmówiła
- Już na to za późno - powiedziała. - nie chcę twoich wierszy.
Jerzy zasnął na kanapie w salonie zupełnie zdruzgotany.
Następnego dnia wybrali się na spacer do pięknego parku. Było ciepło i słonecznie.
Całe rodziny spacerowały. Dzieci się cieszyły pierwszymi ciepłymi promieniami wiosny.
- A my? - pomuślał Jerzy - My planowaliśmy albo małą Anielkę, albo małego Gwidonka. Albo oboje.
Uśmiechnął się do swoich myśli.
Zaraz jednak spoważniał.
Od samego rana Annabelle dawała