Syberia
Dziewczyna znużona wyszła z samochodu, zdawało się jej, że za drzewami na trawniku coś się porusza, dostrzegała niewielki kształt który przed chwilą przesunął się szybko po śniegu. Zdenerwowana, stojąc przy otwartych drzwiach wyostrzając wzrok starała się coś dojrzeć.
- Jesteś tam? Podglądasz mnie? - Pytała. Puściła drzwi i skierowała się w tamtą stronę, zrobiła dwa kroki po czym szybko wróciła do samochodu, to coś biegło na nią.
- O boże to jakiś pies! - Krzyknęła i szybko zamknęła się w samochodzie, do okna doskoczyła czarna postać, dziecko usmarowane węglem na twarzy i rękach, miał białe zęby i jasne niebieskie oczy, uderzył z pięści w szybę, po czym próbował otworzyć drzwi. Młoda kobieta szybko zamknęła ja wciskając zatrzask, chłopiec natychmiast skierował się do drzwi kierowcy, te też szybko zamknęła zanim dziecko dobiegło. Tylne drzwi były zatrzaśnięte, zdenerwowana i przerażona włączyła klakson i cały czas trzymała. Oddech jej stawał się gęstszy i szybszy oczy stały się rozbiegane i załzawione. „Czarny chłopiec” wskoczył na maskę. Dziewczyną krzyknęła z przerażenia.
- Boże Adrian pomóż mi!!! - Zwracała się do męża który wszedł do domu.
Mężczyzna na piętrze usłyszał sygnał klaksonu, wstał na nogi, i chwycił stojący przy ścianie taboret i pobiegł na dół, przed schodami ujrzał małego kowboja który celował w niego ze swojego pistoletu.
- Stój bandyto! - Krzyczał chłopak i strzelał "tysz, puf, tysz".
- Spierdalaj gówniarzu! - Krzyknął zamachując się taboretem, lecz nagle doznał ukłucia w bok, coś go nieprzyjemnie załaskotało. Odwrócił wzrok, to ten drugi chłopak wbił mu w bok spory nóż.
- Kurwa! - Krzyknął osuwając się na schody, chłopiec wyciągnął nóż i teraz zaczął dźgać ofiarę, co chwilę w inne miejsce, szybko i nie patrząc gdzie, po żebrach, brzuchu, głowie oraz nogach. Srebrzyste ostrze mieniło się krwią coraz bardziej, a mężczyzna słysząc krzyki dziewczyny skręcał się na schodach, był całkowicie zaskoczony. Czuł co chwilę nowe ukłucia, ból, czuł wypływająca krew. Nóż przebił jego policzek, po tym ciosie spróbował wstać, to było tylko dziecko chciał się podnieść, podeprzeć. Niewyraźnie mamrotał co chwilę dostając nożem w ciało.
Ale w tej chwili mały kowboj przybiegł z niewielkim kuchennym toporkiem służącym do dzielenia większego mięsa i zaczął uderzać w nogi mężczyzny, nie były to mocne ciosy ale dość nieprzyjemne. Adrian wydawał z siebie jakieś kaszlące odgłosy, pluł krwią, kręcił głową, co chwile widząc ostrza białej broni. Udało mu się nieco podnieść lecz znów upadł, nóż wbił się mu w ramię, w mięsień, dość głęboko, chłopiec od razu zrezygnował z wyciągania, wyrwał toporek bratu i z całej siły uderzył w kroczę. Mężczyzna krzyknął, wybałuszył oczy, pot z krwią mieszał się i tryskał z poruszanej z wściekłości głowy. Leżał na schodach nawet nie starając się ruszyć, całe jego ciało krwawiło, w większości były to płytkie rany, dlatego tak strasznie bolały, jednak nie zabijały. Dziesiątki małych otworów, przez które wypływała na schody życiodajna substancja, krew spływała po stopniach, zmierzając w dół.
Kobieta w samochodzie ciągle krzyczała, wzywała pomocy i nieustannie trąbiła. Próbowała zadzwonić na policję, i połączyć się z internetem, nic to jednak nie dało, brak zasięgu uniemożliwiał wezwanie służb ratowniczych. Tymczasem wysmarowany chłopiec skakał po aucie, robiąc wgniecenia na dachu i masce, dziewczyna za każdym razem podskakiwała ze strachu. Po kilku minutach z domu wyszło dwóch kolejnych chłopców, jeden z nich ciągle bawił się w kowboja strzelając wyimaginowanymi pociskami za każdym razem naśladując na swój sposób odgłos wystrzału. Większe dziecko trzymało zakrwawiony topór, ale szybko go odłożyło, zmierzając do pobliskiego garażu. Chłopak wziął z niego kanister benzyny, trochę nieudolnie ciągnął go w stronę samochodu. Odkrywszy wieko razem z umalowanym na czarno dzieckiem wciągnęli kanister na dach, wylewająca się benzyna oblewała cały samochód ze wszystkich stron. Mały kowboj po wysłuchaniu polecenia od starszego brata pobiegł do domu po zapalniczkę i gazetę, szybko wrócił z fantami. Chłopiec wiedział co zrobić, wydarł parę kartek, zwinął je w rulonik oraz podpalił, a następnie rzucił w stronę samochodu. Dziewczyna z przerażeniem obserwowała co się dzieje, a już po chwili całe auto płonęło. Nie wiedząc co zrobić otworzyła drzwi, pchnęła je nogami i szybko wybiegła, dzieci natychmiast rzuciły się na nią, jeden z toporkiem, inny z pistoletem, a trzeci z grubym kawałem kija. Kobieta uciekała, lecz w niewygodnych butach nie szło to najlepiej, włosy wpadały jej w usta i oczy, niefartownie wdepnęła w niewielką dziurę i runęła na ziemię w błoto. Zanim się podniosła nieletni oprawcy już do nie dobiegli, jeden z nich ciągnął ją za włosy, drugi zamachiwał się i uderzał toporkiem w plecy. Próbowała się odwrócić, machała nogami, krzyczała z strachu, ból stawał się coraz bardziej nieznośny, w pewnej chwili zorientowała się, że już nie może ruszać nogami, tak jakby zostały odłączone, zablokowane. Chłopak jeszcze kilka razy uderzał, aż rzucił narzędzie i ocierał twarz z krwi, ten drugi wbijał zaostrzony z jednej strony kij w dłonie dziewczyny. Próbowała się wyczołgać, nie potrafiła, czuła ból w dłoniach, i na głowie wokół niej pukle wyrwanych włosów były rozwiewane przez wiatr, a plecy i nogi stały się dla niej nieobecne.