Syberia
- Uciekamy do domu! - Krzyknął najstarszy chłopak, ten który używał toporka.
Wskoczyli do domu, mężczyźnie udało się wyczołgać ze schodów, ale leżał teraz niedaleko wyjścia zrezygnował widząc powrót oprawców, złapali go za nogi i ciągnęli gdzieś, nie szło im to najlepiej.
Z zmrożonych oczu spływały łzy, nie słyszał już krzyków ukochanej, poddał się chłopcom, lecz łapał ciągle powietrze, nie mógł ruszać kończynami, za bardzo bolało nie było mowy aby wstać i spróbować zawalczyć. Został całkowicie zaskoczony i obezwładniony przez słabego gówniarza. Dzieci zaciągnęli go do piwnicy, zepchnęli ze schodów na brudną zimną posadzkę, na suficie paliła się jedna żarówka oświetlając to miejsce, przed nim stała duża drewniana szafa z której wystawała gnijąca dłoń. Dostrzegał tylko na niej połyskującą obrączkę, leżał nie próbował już nawet się ruszyć, coraz trudniej przychodziło mu oddychać.
Kilka minut później jego żona również została zepchnięta, upadając uderzyła w niego, odwrócił głowę, dojrzał zakrwawioną i nieruchomą partnerkę. Mówiła coś niewyraźnie, wciąż była przytomna, mamrotała coś, chyba - "Dlaczego..." nie można było jej wyraźnie usłyszeć, z ust spływała jej krew mieszając się z odrobiną piachu na betonowej posadzce. Leżąc pokiereszowani, powoli odchodzili w śmierć i zapomnienie...
Dzieci dalej się bawiły, siedziały w łazience i z radością przyglądały się jak ich młodsza siostrzyczka dławi się wodą, unosi głowę i opuszcza, zostały w niej już resztki sił, od czasu do czasu któryś z nich dźgał ją nożem aby popatrzeć jak z nowej rany wypływa krew. Po chwili głowa dziecka opadła bezwładnie w wodę, z otworków w policzkach wypłynęły bąbelki tlenu, już ostatnie, przestała oddychać. Jeden z chłopców uniósł jej głowę na powierzchnie, lecz ta z powrotem opadła na dno. Posmutnieli, jednak najstarszy z nich wpadł na kolejny pomysł do zabawy: