Świat Ojczysty: Rozdział I Część 6
Tylko tyle zdołał wyrzucić z siebie wijący się z bólu żołnierz. Dziewczyna zaś naprawdę łapała powietrze. Bolał ją nie tylko nos, ale i żebra.
Oboje leżeli teraz obok siebie nie atakując się nawzajem. Wcześniejsze gwizdy
i przenośne buczenie zastąpił jeden, przeciągły śmiech wydobywający się ze wszystkich gardeł.
— Załatwiła cię Duda!
— Jak opowiem kumplom to nikt mi nie uwierzy!
— To musiało boleć…
— Wszyscy baczność!
Jak jeden mąż wszyscy zgromadzeni, oprócz dwójki walczących poderwała się na nogi. Do sali wkroczył mężczyzna ubrany w kombinezon bojowy. Jego szczękę pokrywał kilkudniowy zarost. Żołnierze rozstąpili się, przepuszczając go na niedawne jeszcze pole walki. Stanął nad Łomacz i Dudą i pochylił się. Brązowe oczy dziewczyny przyglądały się mu badawczo.
— Porucznik Władysław Kowalsky. Zastępca dowódcy. Sierżant Justyna Łomacz?
— Tak, to ja.
Wojskowy słysząc to kiwnął tylko głową.
— Wszyscy spocznij! Pomóżcie im wstać!
Czwórka żołnierzy ruszyła z pomocą, ale Łomacz odtrąciła wyciągnięte ręce
i wstała o własnych siłach. Duda zaś nie pogardził pomocą. Czerwona od krwi twarz pani sierżant nie uszła uwadze panu porucznikowi.
— Mocno krwawicie. Macie złamany nos? — spytał podchodząc do niej bliżej.
— Nie panie poruczniku. Jest cały.
— To dobrze. Przykro mi, że ja i kapitan nie zdołaliśmy panią odebrać.
— Nic nie szkodzi. Sama znalazłam jednostkę.
— Właśnie widzę. Możecie mi wytłumaczyć sierżancie, co się tutaj przed chwilą stało?
— Byłam testowana.
— Ach, tak. Oczywiście. Te nasze próby. I kto wygrał?
Na te pytanie nie dostał odpowiedzi. Z bity trochę z tropu zaczął rozglądać się wśród swoich żołnierzy. U niektórych zauważył głupie uśmieszki.
— No? Kto wygrał? — spytał ponownie.
— Chwileczkę — powiedziała dziewczyna i przeszła obok niego. Przekroczyła namalowaną na podłodze linię i wróciła z powrotem. — Ja! Ja wygrałam poruczniku!
W odpowiedzi ona i Kowalsky usłyszeli głośne oklaski. Wszyscy bili jej teraz brawo.