Świat Ojczysty: Rozdział I Część 6
— Moje gratulacje.
— Dziękuję, panie poruczniku.
— Brawo Justyna! Mamy nową w oddziale! — jeden z komandosów poklepał ją po plecach.
— Rozumiem, że pani przeciwnikiem był nasz plutonowy?
— Tak.
— Plutonowy?
Duda zbliżył się wolno. Kowalsky zauważył, że jego podwładny miał wyraźne problemy z chodzeniem.
— Czy wszystko w porządku?
— Tak, poruczniku. Nic mi nie jest.
— To twój pomysł prawda?
— Zgadza się! — Duda przyłożył rękę do czoła.
— Wiesz, co muszę oficjalnie zrobić?
Duda spuścił brodę. Justyna nie wiedziała, co się dzieje.
— Coś nie tak?
— Sierżancie Justyno Łomacz. Oficjalnie witam cię w naszej jednostce. Z góry przepraszam, za niedogodności, jakie musiała pani znosić. Została pani uderzona przez mojego podwładnego. Czy chce pani wnieść oskarżenie przeciwko plutonowemu Dudzie?
Justynę zatkało. Nie wiedziała, co powinna odpowiedzieć. Dosłownie każdy teraz gapił się na nią. Służyła już parę lat w wojsku, więc postanowiła zdać się na intuicję.
— Nie wnoszę oskarżenia.
— Tak myślałem. A teraz wszyscy słuchać! Przyszedłem tutaj, ponieważ kapitan jest teraz u komandora. Najprawdopodobniej mają dla nas zadanie. Zbiórka jutro rano o szóstej!
Wszyscy wykrzyknęli chórem „tak jest”, ale nikt nawet się nie poruszył.
— Pani sierżant? — zwrócił się ponownie do niej porucznik — Proszę udać się do swojej kwatery. Te panie wskażą pani miejsce. Ja muszę już iść. Żegnam.
Łomacz zasalutowała na odchodne zastępcy dowódcy. Jak tylko Kowalsky opuścił pomieszczenie, żołnierze złapali ją za ramiona i zaczęli podrzucać do góry.
— NIECH ŻYJE! NIECH ŻYJE! NIECH ŻYJE!
Skakała w powietrzu, wyrzucana w górę za pomocą męskich rąk. Nie pamiętała, żeby tak ją witano w poprzedniej jednostce. Czuła się, jakby była lotnikiem, a nie komandosem. Uszczęśliwioną dziewczynę postawiono w końcu na podłodze.
— Witamy w GROMIE! — wrzasnęli jej nowi koledzy.