Strach - retro kryminał
- Jest tak gorąco, niech się pani nie gniewa na syna – odezwał się Adam pojednawczo.
- To grzech – rzekła surowo. – Do widzenia państwu – odwróciła się i poszła do szopy, za którą Antek rąbał drewno.
- Do widzenia – zawołała za nią Anna.
Gdy wracali do domu, Adam powrócił myślami do jednej z wizyt doktora Bieleckiego, jeszcze za życia Barbary. Siedzieli wszyscy przy podwieczorku w ogrodzie za domem. Barbara z entuzjazmem opowiadała o Antku-Achillesie. Pożaliła się na Agatę i Marcelinę, które zabraniały chłopakowi pozowania.
- Powinnaś się postarać zrozumieć tych ludzi – oznajmił lekarz. – Ich tradycje i obyczaje mają nieraz głęboki sens, dla nas niewidoczny i niezrozumiały.
- Nie przesadzaj, mój drogi – roześmiała się Drwęcka.
- Nie przesadzam. Podczas upału aż kusi, by zrzucić ubranie. Koszula chroni przed poparzeniem i udarem.
- Przecież Antek ma pozować w pracowni – zaoponowała Barbara. – Tam udar mu na pewno nie grozi.
Doktor uśmiechnął się do niej, jak do dziecka.
- Ci ludzie wiedzą, że nie wolno chodzić bez ubrania i basta. Tego się trzymają. Zasady dają im poczucie bezpieczeństwa.
- To takie trywialne! – westchnęła. – A artysta musi być wolny.
- Nie pasujesz tutaj, kochana Barbaro – Bielecki pokręcił głową, nie przestając się pobłażliwie uśmiechać.
Dopiero teraz, gdy Tarnecki przypominał sobie tę rozmowę, uderzyła go trafność poczynionej przez lekarza uwagi.
* * *
Przy obiedzie poinformował, że doktor będzie na podwieczorku. Spytał wchodzącą właśnie do jadalnego Agatę, czy bryczka jest wolna.
- Może pojedziesz ze mną? – zwrócił się do Anny.
Pokręciła przecząco głową.
- Muszę pomóc Agacie. Zosia jest chora.
- Co się stało? – spytał.
- Pewnie zjadła za dużo kiszonych ogórków – powiedziała Agata. - Tylko utrapienie z tym dziewuszyskiem!
Adam wiedział od narzeczonej, że staruszka nie jest zadowolona z zaręczyn Antka i Zosi.
- Nie mów tak – rzekła Anna. - Poproszę doktora, żeby zajrzał do Zosi.
Wiktora nie było na obiedzie. Zapowiedział rano, że nie wie, kiedy wróci.
* * *
Czekał na stacji przeszło kwadrans.
- Porozmawiamy później – zadecydował lekarz, gdy uścisnęli sobie ręce. – Teraz jedźmy, bo się spóźnimy na podwieczorek a Agata tego nie lubi. I chyba za wcześnie na jakieś wyniki – dodał, sadowiąc się w bryczce.
- Nie za bardzo wiem, od czego właściwie zacząć – Adam zawrócił konia.
- Niech pan po prostu uważnie wszystkich obserwuje.
Kasztanka biegła raźno, doskonale znała pokonywaną już tyle razy drogę,
* * *
Anna wyszła powitać Bieleckiego.
- Jak się czujesz? – spytał, patrząc z troską. – Wiem, że nie masz apetytu, ale musisz jeść. Dbaj o siebie. Pamiętaj, ze tego by chciała twoja matka.
Jej oczy wezbrały łzami, bez słowa skinęła głową. Doktor pocałował ją w czoło.
Na progu ukazała się Agata.
- Podałam w jadalni.
W milczeniu zasiedli do stołu.
Pod koniec podwieczorku Anna poprosiła, by doktor zaszedł do Zosi.
- Co jej jest? - spytał z zainteresowaniem.
- Boli ją brzuch. Agata mówi, że to od ogórków i zsiadłego mleka.
- Możliwe – rzekł Bielecki. – Zajrzę do niej.
- Pójdę z panem doktorem – Adam spojrzał pytająco na Annę.
- Dobrze – odparła. – Muszę nakarmić drób i później pomóc Agacie przy kolacji.