Strach - retro kryminał

Autor: Almi
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to spór o Antka.

Doktor skrzywił się z niechęcią.

- Doradzałem Barbarze, by tego dla świętego spokoju zaniechała. Może zresztą tak uczyniła, nie chcąc denerwować Agaty. Ale doprawdy… -

- Faktycznie, to niedorzeczny powód – zgodził się Adam. Po chwili dodał niepewnie – Jest jeszcze sprawa z Zosią. Chociaż…

- Proszę mówić – zachęcił doktor. – Nawet błahostka może wskazać trop.

- Przyszła dzisiaj. Widziałem, że płakała. Dowiedziałem się od Anny, że chodzi o wesele Zosi i Antka. Miało być zaraz po żniwach. Agata kazała je odłożyć co najmniej do wiosny.

- Ze względu na Barbarę?

- Tak. Ale wiem też, że nie jest zachwycona tym ożenkiem. Może żałoba po pani Drwęckiej była pretekstem?

- Powinien pan jak najszybciej porozmawiać z naszym Achillesem – powiedział Bielecki. – Ciekawe, jak on się na to zapatruje. Niewykluczone, że ten młokos podkochiwał się w Barbarze.

- Ależ, panie doktorze! – żachnął się Tarnecki.

Lekarz uśmiechnął się z lekką kpiną.

- Już długo żyję na tym świecie i proszę mi wierzyć, widziałem rzeczy o wiele dziwniejsze.

Myśli Adama pobiegły ku Barbarze. Zobaczył jasne roześmiane oczy, delikatną twarz w aureoli złocistych włosów, giętką sylwetkę otuloną miękkością jedwabiu, wysmukłe palce na klawiszach.

I ujrzał kobiety, które Antek widywał na co dzień, ubrane w bure suknie  i fartuchy, z przedwcześnie postarzałymi twarzami i szorstkimi rękoma. 

Bielecki przyglądał mu się uważnie, wypuszczając kolejną chmurę dymu z cygara.

- Chyba ma pan rację, doktorze. Ale to oznacza, że Zosia mogła być zazdrosna – powiedział Tarnecki z namysłem.

– I pracuje z Agatą w kuchni – dodał wolno doktor.

Adam odczuł ulgę, że ten trop wiedzie do osoby spoza rodziny Barbary. Sam nie wiedział, dlaczego zawstydził się swoich myśli.

* * *

Zapadał zmierzch, gdy wolnym krokiem zmierzał do stacji. Przyszło mu nagle do głowy, że utrzymanie Barbary musiało być dla Wiktora sporym obciążeniem. Jako właściciel Staszewa borykał się co rusz z finansowymi problemami. Na pewno nie było mu łatwo podjąć decyzji o sprzedaży części ojcowizny.

Już leżąc w łóżku Adam zaczął się zastanawiać, czy Bielecki go nie zmanipulował. Poczuł, jak wzbiera w nim niepokój. Przecież komisarz z Poznania twierdził, że nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa. Może ta cała sprawa z otruciem jest jedynie urojeniem?

Rozdział 4

Nazajutrz po śniadaniu Anna  i Wiktor pojechali bryczką do Dąbówki. Wiktor był umówiony z Dylewskim u rejenta.

Tarnecki poszedł na cmentarz. Już z daleka dojrzał Macieja, idącego od strony bramy i wchodzącego później do kościoła.

Na nagrobku Drwęckiej leżał krzyż, misternie wyrzeźbiony z jednego kawałka lipowego drewna. Niewątpliwie wyszedł spod rąk utalentowanego artysty. Adam zachodził w głowę, kto go przyniósł. Wczoraj do południa z Anną i Wiktorem odwiedzili grób Barbary. Krzyża z całą pewnością jeszcze nie było.

Głęboko zamyślony wracał piaszczystą drogą do domu. Zatrzymał się przed kościelną furtką. Zobaczył Macieja. Ogrodnik w milczeniu skinął głową i wolno ruszył do wsi.

* * *

Na podwórzu przed domem Marcelina gawędziła z Zosią. W przeciwieństwie do Agaty, jej córka sprzyjała młodym.

Adam pomyślał, że ma okazję, by porozmawiać sam na sam z Antkiem. Pospiesznie zawrócił. Na szczęście rozgadane kobiety nie zauważyły go.

Jeszcze przed furtką usłyszał odgłos rąbania drzewa. Marcelina potrzebowała sporo opału do chlebowego pieca.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Almi
Użytkownik - Almi

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2022-06-28 14:34:44