Srrach

Autor: bobx46
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Czego chcesz? – powiedziała, rozpoznając gościa. - Nic już dla ciebie nie mogę zrobić.

Kazimierz nie odpowiedział. W jego oczach kobieta dostrzegła szaleństwo i wtedy naprawdę zaczęła się bać.

On błędnym, dzikim wzrokiem rozejrzał się po izbie. Poza drzwiami prowadzącymi do sąsiedniego pomieszczenia, zobaczył tylko skromne wyposażenie siedziby znachorki: stół, dwa zydle, oraz kilka worków z ziołami i naczynia stojące wprost na podłodze. Następnie kopnął kobietę w twarz. Cios musiał być dobrze wyprowadzony, bo upadła na podłogę. Potem zadał jej następne kopnięcia i ciosy kijem. Niewiele już dziś z tamtego wieczoru pamiętał, za to wyraźnie utkwił w jego mózgu ranek. Kac! kac! i jeszcze raz kac! I to nie tylko ten fizyczny, ale przede wszystkim ten moralny, psychiczny. - Co mi strzeliło do łba! – krzyczał, rwąc włosy z głowy. – To wszystko przez wódkę!

Kobieta przez miesiąc przychodziła do zdrowia; nikogo w tym czasie nie przyjmowała, nie leczyła. Ludzie w Kruszwicy patrzyli wilkiem na Kazimierza. Kiedy pewnego dnia spotkał Helenę na miejskim rynku, chciał podejść, by ją przeprosić. Ona jednak wpadła w szał. Zakryła twarz rękoma, skuliła się i zaczęła wrzeszczeć:

- Żebyś przepadł na wieki, żebyś zgnił za życia, zbóju, morderco! Zobaczysz! Zemszczę się, choćby zza grobu! – wyła.

Nic pozostało mu nic innego, jak odejść, tym bardziej, że zaczęło się robić  zbiegowisko.

- Cholera! – zaklął. – Muszę skończyć z pijaństwem! – szczerze postanowił.

Na postanowieniu się jednak skończyło. Kazimierz pił dalej. Może rzadziej, ale alkohol towarzyszył mu wciąż. Bał się, że nie poradzi sobie bez niego, bez ukochanej kobiety, dziecka, rodziny… chciał umrzeć! Śmierć, jakby znając jego pragnienia, omijała go szerokim łukiem.

Śmierć!!! Pamiętał dokładnie dzień, w którym odeszła Agata, jakby to było dziś. Choroba objawiła się kilkanaście tygodni wcześniej. Była wiosna. Słońce przebywało coraz dłuższą drogę po niebie, kwitły kwiaty, bujnie rosła trawa, ptaki śpiewały, przysiadając na ich płocie lub pobliskich drzewach. Czasami na skraju lasu przemknął lis, zając lub sarna. W niedalekim stawie wieczorem kumkały żaby, w trawie od czasu do czasu żałośnie zagrał świerszcz. Wtedy to się zaczęło, pojawiły się pierwsze objawy tej strasznej, wyniszczającej człowieka choroby. Tak! Znał ją już! Agata zaczęła najpierw kasłać, wystąpiła gorączka, po kilku dniach zaczęła pluć krwią, schudła. Był przerażony. Opiekował się nią do ostatnich dni, do ostatnich godzin, minut; cierpiał razem z nią. Mył ją, ocierał pot z czoła, robił, co mógł. Na próżno! Któregoś dnia wieczorem odeszła. Trzymał jej dłoń do świtu, aż stała się zimna, lodowata. Ale nawet wówczas ocierał jej pot z czoła, pot, którego już nie było. Nie miał pojęcia, co dzieje się wokoło niego… Aż poczuł czyjąś rękę na ramieniu, otrząsnął się.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
bobx46
Użytkownik - bobx46

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2021-05-29 12:29:47