splątane serca...cz 4
- Tylko mi nie mów, żeś jej powiedział o Pino
- Ja nie musiałem, on sam to zrobił
- Jutro do was przyjadę po nią i zabiorę , na pewno ten prostak nie namiesza jej już w głowie
- Nawet się nie waż tu przyjeżdżać nie chcemy ciebie tutaj. Już dość namieszałaś, a oni jak będą chcieli będą razem i nie mieszaj się do tego , bo naprawdę stracisz nie tylko brata ale i córkę
- Nie mów mi ,że nie mogę stanąć w domu moich rodziców,
- Możesz ale na pewno nie z twoim mieszaniem się w sprawy Twojej córki
- Nie będziesz mi mówił co mam robić z Moją córką.
- Chyba, że naprawdę chcesz ja stracić, to przyjedź i mieszaj. Sama zostaniesz jak palec.- rozłączył się. Stał tak oparty i myślał o Basi trzy razy poroniła, tak bardzo pragnęli mieć kruszynkę w domu , nie wyszło. Otarł łzy i wszedł do domu.
- do widzenia Panu – Darek podszedł i podał mu dłoń.
- Do widzenia
Kinia siedziała zgaszona w kuchni.
- Znów mama namieszała
- Wiem dzwoniłem do niej
- Po co
- Właśnie nie wiem. Jutro ma przyjechać po ciebie
- To niech przyjeżdża, ale mnie tu jutro nie będzie
- A gdzie ty córuś będziesz?
- Zabiorę Pina nad morze o ile się zgodzi, mamy sobie pół życia do opowiedzenia mama nie wie, że mam tam mieszkanie, to był mój azyl ale nie mów nikomu. Mam nadzieję, że mogę ci zaufać
- Och Kinia możesz i na pewno nie powiem.
Uścisnął ją mocno
- Bądź w końcu szczęśliwa