Social media
Zauważył ją kątem oka, ale udał zamyślenie.
– Dzień dobry panu.
– Ach! – Poderwał się z miejsca. – Dzień dobry pani.
Ale ze mnie kurdupel.
Stała przed nim piękna blondynka z włosami ułożonymi na bok, wyższa od niego jakieś dziesięć centymetrów, w sukience świetnie podkreślającej kobiece kształty.
– Gdybym był Renoirem, na pewno stworzyłbym twoją rzeźbę.
Ucałował jej dłoń i usiedli.
– Czego się napijesz?
– Latte.
Wzrost malarza ostudził odrobinę jej entuzjazm. Przez chwilę nie mówili nic, patrzyli na siebie. On udawał zawstydzenie, nie wytrzymywał spojrzenia, uśmiechał się i patrzył na stół, a włosy, za którymi mógł się schować, wzmacniały efekt. Justyna była już pewna, że nic jej nie grozi.
– Dlaczego to miejsce? – zapytała.
– Ładnie tu. I mam blisko.
– Cwaniaczek. Więc zacząłeś malować. I to mnie na dodatek, dlaczego?
– Hmm, ciężko to wyjaśnić. Zacząłem myśleć o spotkaniu i poczułem, że muszę przenieść to na płótno.
– Namalowałeś nas przy stoliku, jak tutaj siedzimy?
– Nie, samą ciebie. I nie jak siedzisz przy stoliku. To raczej wyobrażenie, posiłkowane tym, co zobaczyłem na zdjęciach. Choć widzę, że dzisiejsze spotkanie bardzo pomoże.
Znów się zawstydził. Kręciło ją to niesamowicie. Sprawiał wrażenie bardzo wrażliwego, ale trochę bezradnego emocjonalnie. Bardzo chciałaby temu zaradzić.
– Lustrowałeś mnie?
– Dokładnie tak samo, jak ty mnie.
Uśmiechnęła się. Ukradkiem starał się dostrzec jak najwięcej szczegółów, rysy twarzy, kilka piegów pod oczami, linię jej ust, jak się układają, kiedy mówi i się uśmiecha. I włosy, jak opadają, jak są poskręcane.
– Ciekawa jestem tego wyobrażenia, bardzo.
– Efekt zobaczysz pierwsza. Już wiem, że dołączy do skończonej kolekcji i trafi na wystawę.
Zaskoczył ją.
– Teraz już w ogóle nie zasnę z ciekawości. Dużo masz obrazów?
– Tych, których nikt jeszcze nie widział?
– Mhm.
Kelnerka podała Latte i kolejną czarną kawę dla niego. Udał, że zapomniał odpowiedzieć.
– To ile pan ma tych obrazów, panie malarzu?
– Na dwie wystawy.
– To kiedy prywatna wystawa dla mnie?
Pięknie.
– Kiedy sobie życzysz. Zaprosiłbym cię choćby dziś, ale mam straszny bałagan.
– Nie chodzi o bałagan, ale o światło przecież. – Puściła oczko. – Bardzo dziś jasno, uwielbiam takie słońce.
– Dziś jest doskonałe.
– Więc szkoda byłoby nie skorzystać. Jeśli się zgodzisz, oczywiście. – Uśmiechnęła się pięknie.
– Sam zaproponowałem, to już się nie wycofam. – Odwzajemnił uśmiech.
– A jakie są twoje obrazy?
Zastanawiał się chwilę.
– Zależy mi, żeby emanowały z nich pozytywne uczucia. No, ale nie mnie to oceniać.
– A często robisz prywatne pokazy?
Zawstydził się.
– Może mi nie uwierzysz, ale jesteś pierwsza. Uważam, że pracownia nie jest do tego odpowiednia. Jest tam bardzo jasno, idealne warunki do pracy, ale to zbyt intymne miejsce. – Schował się na moment za włosami. – Dla ciebie zrobię wyjątek, jeśli na wszystko oprócz obrazów przymkniesz oko.
– Haha, spróbuję.