Skrytobójca
już cofnąć, rzuciła się przed siebie. Przebiegła obok napastnika, ten zdążył machnąć, kiedy przemykała obok niego. Ostrze przecięło skórę na ramieniu dziewczyny, z rany zaczęła sączyć się krew, płynąc wzdłuż ręki i kapiąc na podłogę. Starzec odwrócił się i nie tracąc dobrego humoru ruszył za dziewczyną wbiegającą do łazienki. Dalszych zdarzeń Karol nie był w stanie zaobserwować, jednak słuchał uważnie tego, co się dzieje. Najpierw dobiegł go krzyk starca i dźwięk tłuczonego szkła, następnie dwa silne łupnięcia, jakby coś uderzyło o podłogę i wszystko ucichło. Po chwili wolnym krokiem wyszła z łazienki dziewczyna, niosła w rękach portfel, wyciągnęła pieniądze i rzuciła niepotrzebny już kawałek skóry na łóżko. Urwała kawałek prześcieradła i obwiązała je wokół rany na ramieniu. Znalazła swoją torebkę, wytarła twarz chustką i wyszła z pokoju próbując się uśmiechać. Zamykając drzwi mówiła do ochroniarzy spokojnym, ściszonym głosem, że stary śpi i nie życzy sobie, żeby mu przeszkadzano. Trzask zamykanych drzwi był dla Karola jak komenda, wyskoczył z szafy i szybkim krokiem poszedł do łazienki. Jeszcze przed drzwiami poczuł, ale dopiero w środku zapach perfum uderzył go z pełną siłą, doprowadzając w pierwszej chwili niemal do zawrotów głowy. Dopiero po sekundzie zauważył leżącego na ziemi starca, miał on głowę rozciętą na czole, bardzo wolno poruszał rękami i mamrotał coś pod nosem, przypominał konającą rybę wyciągniętą z wody, chwilę przed wyzionięciem ducha. Rozejrzał się wokoło, pod ścianą z kabiną z biczami wodnymi leżała brzytwa pośród odłamków szkła, potłuczonej butelki perfum. Zapewne dziewczyna prysnęła nimi w oczy dziadygi. Na brzegu wanny znajdowały się ślady krwi, oślepiony starzec musiał się pośliznąć i rąbnąć głową o kant wanny. Karol praktycznie bez zastanawiania się stanął nad leżącym ciałem mężczyzny, złapał jego głowę oburącz, jak piłkę do kosza przed podaniem, i zaczął tłuc nią o zakrwawiony kant wanny. Starzec początkowo starał się bronić, ale był trochę ogłuszony i zbyt zwiotczały, żeby stawić opór. Jak w amoku Karol tłukł głową dziadygi o wannę, aż do jego uszu zaczął dobiegać dziwny odgłos, coś pomiędzy cmoknięciem, a mlaśnięciem. Dopiero wtedy był pewien, że jego ofiara nie żyje, puścił głowę i odsunął się. Martwe ciało leżało na zimnej podłodze, krew wylewała się tworząc kałuże, która wolno spływała ku kratce pod kabiną prysznicową. Karol wziął z wieszaka mały, biały ręczniczek do twarzy i starł nim krew z rąk. Cicho wyszedł na taras zabierając ze sobą ręczniczek. Stał chwilę w cieniu obserwując okolicę, było bardo spokojnie, jedynie pod lasem jakiś kształt szybko się oddalał. Domyślał się, że jest to zapewne dziewczyna uciekająca jak najdalej od tego miejsca. Zrobiło mu się jej żal, przeszło mu przez myśl, że jutro oskarżona zostanie o morderstwo i wszystkie dowody będą wskazywały przeciw niej. Współczuł jej perspektywy spędzenia kilku najbliższych lat w więzieniu, ale cieszył się, że to nie będzie on. Wrócił do rzeczywistości, musiał teraz uciekać zanim ktoś go zauważy. Wolno, ostrożnie doszedł do skraju tarasu i zeskoczył, cieszył się, że wcześniej upatrzył to miejsce. Kiedy stał już na dole i miał pewność, że nikt nie nadchodzi, obejrzał swoje ubranie, jedynie na marynarce znalazł kilka śladów krwi. Zdjął ją, przewrócił na lewą stronę i przerzucił przez rękę, zakrwawiony ręczniczek schował pod nią. Teraz już był czysty, nie miał już nigdzie więcej żadnych śladów, spokojnym krokiem wrócił do hotelu. - Wspaniały wieczór, doskonały na spacery – jak zawsze uśmiechnięty recepcjonista przywitał go. - W rzeczy samej, dobranoc – skłonił się odwzajemniając uśmiech, ale zastanawiał się jedynie jak szybko zrzednie chłopakowi mina jutro rano po odkryciu trupa w jednym z pokoi. Wchodząc do siebie życzył dobrej nocy ochroniarzom starca. Cała sytuacja była dla niego tak nieprawdopodobna, że wręcz zabawna. Budzik zadzwonił przed siódmą, Karol chciał się wynieść z hotelu zanim znajdą martwego starca. Do